Z odejściem ukochanej wciąż nie może poradzić sobie Kamil Sipowicz, który opisuje, że teraz, po roku, ból jest nawet większy niż wcześniej. Dopiero teraz dociera do niego ogrom straty i brak Kory u boku. Dlatego Sipowicz rzucił się w wir pracy, angażując się w tworzenie filmu o Korze.
Kora nie żyje od roku. Sipowicz: "Ciągle mi się śni. Daje mi nadzieję, że się spotkamy"
Osobistego wywiadu udzieliła także Anna Maria Kubczak, starsza siostra Kory. Kobieta w rozmowie z Wprost opisała, jak wyglądało ich trudne dzieciństwo. Gdy mama (druga żona ojca) zachorowała i wyjechała na rok do sanatorium, dzieci przeniesiono do domów dziecka. Ona z Olgą (prawdziwe imię Kory) trafiły do Jordanowa (pow. suski, Małopolska), do domu dziecka prowadzonego przez siostry zakonne. Tam dzieci były wychowywane surowo, Kora wyznała po latach, że padła ofiarą molestowania.
- Tak, śpiewała, że „milczała o tym długo, na dnia pamięci trzymając obrazy”. Obrazy były straszne. Była nieczułość, przemoc, samotność, indoktrynacja, było i molestowanie… No ale był porządek. Tyle że religijność nam się nie przyjęła – opisuje siostra artystki.
Anna Maria Kubczak opisała też, jak wyglądały ostatnie dni życia Kory. Artystka nie należała do osób religijnych w tradycyjnym znaczeniu: wystrzegała się kościoła i księży, ale wierzyła w życie wieczne. Przed śmiercią zobaczyła podobno wszystkich swoich bliskich zmarłych.
- (…) Dwa dni przed śmiercią, kiedy praktycznie była nieprzytomna, ocknęła się i powiedziała, że widzi ich wszystkich: mamę, tatę, brata, który zmarł rok wcześniej… że czekają na nią. Wreszcie razem. Myślę, że nasza bliskość, Kory i moja, brała się również stąd, że byłam dla niej taką mamą. Starsza o siedem lat i znacznie bardziej stabilna.