Emil Karewicz zmarł 18 marca. Do tej pory nieznana była przyczyna jego śmierci. Syn kochanego przez miliony Polaków aktora postanowił opowiedzieć, co tak naprawdę się stało. – Tata dostał udaru i trafił do szpitala. Nie spodziewałem się tego. Co prawda miał już swoje lata i rozrusznik w sercu, ale świetnie sobie radził – mówi nam malarz.
Artysta widział się z ojcem na chwilę przed tym, jak ten trafił do szpitala. Gdy wrócił do siebie na Podlasie, otrzymał telefon. – Zadzwoniła do mnie siostra, że tata jest w szpitalu. Lekarze w Międzylesiu stwierdzili udar i robili wszystko, by go uratować. Tata trafił do szpitala ok 12 w południe, a zmarł nad ranem o 4. W tym czasie tylko na sekundę odzyskał przytomność – wyjaśnia.
Okazuje się, że serialowy Brunner kilka dni wcześniej planował dłuższy pobyt u swojego syna.
– Nie spodziewałem się tego, ponieważ z tatą widziałem się dwa dni wcześniej. Rozmawialiśmy o tym, że przyjedzie do mnie i spędzimy razem trochę czasu. Niestety, tak się już nie stanie – dodaje ze smutkiem w głosie.
I choć pan Krzysztof nie zdążył dotrzeć do szpitala przed śmiercią ojca, ma poczucie, że i tak się pożegnali. – Tata od pewnego czasu za każdym razem żegnał się ze mną tak, jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć – powiedział.
Przeczytaj również: Syn Emila Karewicza zapewnia: Przeniosę prochy mamy do grobu taty
Przypomnijmy, że pogrzeb aktora odbędzie się w Al. Zasłużonych na warszawskich Powązkach i będzie miał charakter państwowy. Do ostatniego pożegnania dojdzie wtedy, kiedy na cmentarzu będzie mogło pojawić się więcej niż pięć osób.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj