U nas deszcz, czasem wiatr, słońca jak na lekarstwo. Tak marzymy o wiośnie, o lecie... Przemysław Saleta postanowił umilić sobie oczekiwanie na ciepłe dni wypadem do Egiptu. Wiadomo - tam pogoda rozpieszcza wczasowiczów. Błękitne niebo, cieplutka woda i dziesiątki roznegliżowanych kobiet. Słowem: żyć nie umierać.
Ale Saleta nie zamierzał forsować się podczas tego wypadu. Nie popisywał się umiejętnościami pływackimi. Nie biegał dookoła hotelu. On spokojnie ulokował się na leżaczku i przysypiał w promieniach słońca. Jego pokryte tatuażami ciało dość szybko się zabrązowiło. Przemek przewracał się tylko z boku na bok, z pleców na brzuch, aby równomiernie się opalić. W przerwach sięgał tylko po papieroska. Bo nie samym sportem człowiek żyje.