We wrześniu 2014 roku zawalił się im świat, po tym jak po długiej walce z depresją odszedł mąż aktorki i ojciec Zosi - Grzegorz Świątkiewicz. Joanna Kurowska musiała sobie wówczas poradzić nie tylko z wielką traumą po stracie małżonka. Postanowiła, że jej córka dalej będzie chodzić do prestiżowej szkoły brytyjskiej. Mało tego kupiła jej także mieszkanie w Warszawie, by nie musiała dojeżdżać do liceum z ich wsi oddalonej o 25 km od stolicy. - Uznałam, że muszę zrobić wszystko, by śmierć taty nie obniżyła jej standardu życia. Kiedy dyrektor szkoły zaproponowała, że ze względu na brak jednego rodzica mogę nie płacić czesnego, uznałam, że to zły pomysł. (...) Chciałam jej kupić mieszkanie, tak by nie musiała codziennie dojeżdżać na zajęcia. I to mi się udało za gotówkę, bez żadnych kredytów. Wyobraź więc sobie, jak ciężko musiałam pracować - wyznała Joanna Kurowska w magazynie "Gala".
Zofia Świątkiewicz musiała szybko dorosnąć. - Po śmierci taty, sytuacja się zmieniła, bo mama, obarczona ciężarem utrzymania całego domu, musiała pracować za dwie osoby. Nie utrudniałam jej tego, kiedy wchodziła na plan, wiedziałam, że muszę wziąć odpowiedzialność za siebie. nauczyłam się gotować, sprzątać po sobie, nie chciałam przysparzać mamie dodatkowych problemów, widząc, jak jest jej ciężko - powiedziała Świątkiewicz.
To, że szybko wyfrunęła z gniazda, nie spowodowało, że wpadła w nałogi. - Rodzice mieli liberalne podejście do mojego wychowania. Może dla tego na siłę chciałam udowodnić im, jaka to jestem dorosła. wypaliłam w życiu jednego papierosa, piłam może cztery razy, a mimo to świetnie umiem się bawić na imprezach - wyjawiła córka Kurowskiej.
Joanna Kurowska: Dla córki zrezygnowała z dobrych ról!
Joanna Kurowska szczerze o mężu, który popełnił samobójstwo