Michał Malitowski: Tancerz jest nienasycony WYWIAD

2012-03-02 3:00

W nowym show Polsatu Tylko taniec. Got to dance jednym z jurorów jest mistrz tańca towarzyskiego Michał Malitowski (30 l.). Wraz z Joanną Leunis tworzą najlepszą na świecie parę w tańcach latynoamerykańskich

- Jakimi cechami powinni wyróżniać się idealni tancerze?

- Cóż, chyba brakiem poczucia tego, że są idealni. Prawdziwy tancerz, jak każdy artysta, wciąż jest nienasycony, wciąż szuka nowych inspiracji, nigdy nie spoczywa na laurach.

- Czy uważa pan, że programy w rodzaju "Tylko taniec" mają sens? Często ich zwycięzcy nie osiągają w następnych latach większych sukcesów.

- Sukces to pojęcie względne, nie zawsze mierzy się go spektakularnymi występami przed szeroką publicznością. Ludzie uzyskują w takich programach potwierdzenie, że to, co robią i jak to robią, ma sens. Inni - widzowie - otrzymują zachętę, by się za coś fajnego zabrać albo do czegoś ośmielić. I nikt chyba nie wierzy, że udział w takim programie to ukoronowanie i zwieńczenie wysiłków. Wystarczy zapytać, co uczestnicy zrobią z wygraną. Wątpię, że ktoś chce przeznaczyć te pieniądze na wczasy.

- Dlaczego zgodził się pan jurorować w programie "Tylko taniec"?

- Uwielbiam pasjonatów, którzy nie potrafią żyć bez tańca, a w programie mamy całą rzeszę takich zapaleńców. Tylko wariaci są coś warci, jak brzmi słynne zdanie z "Alicji w Krainie Czarów" (śmiech). Niewątpliwie zachęcił mnie udział w tym przedsięwzięciu Krystyny Mazurówny, którą podziwiam za osobowość i wiedzę. Śledziłem też od jakiegoś czasu brytyjską wersję "Got to dance" i spodobała mi się idea przewodnia - docierać do tego, czym jest taniec, poprzez jego różnorodność i być otwartym na to, co wnoszą do tańca amatorzy w różnych stylach i technikach.

- Co wyróżnia Michała Malitowskiego jako jurora?

- Nie jestem tak wszechstronnie utalentowany jak pozostali jurorzy (śmiech). Mam nadzieję, że razem stworzymy zespół, który wyłoni prawdziwe talenty, a pozostałych nie zniechęci do tańca. Więcej nawet - nie chcę ustawiać się jako juror po drugiej stronie lustra, chciałbym, by uczestnicy i widzowie uwierzyli, że jestem takim samym miłośnikiem tańca jak ci, którzy prezentują się na scenie.

- Czy tancerzowi, który bez tańca nie wyobraża sobie życia, ale nie ma wybitnych zdolności i, nawet ciężko pracując, nie zrobi kariery, trzeba to uzmysłowić?

- Komuś, kto nie wyobraża sobie życia bez tańca, na nic nie zdadzą się ostrzeżenia. Inna sprawa, że ani brak wybitnych zdolności nie przekreśla szansy na karierę, ani odwrotnie - wybitne zdolności nie dają gwarancji powodzenia. Cały sęk w tej ciężkiej pracy…

- Pan i pańska partnerka Joanna Leunis jesteście od wielu lat mistrzami świata w tańcach latynoamerykańskich. Jaka jest cena wielkiego sukcesu?

- Ceną jest życie na walizkach, brak częstego kontaktu z bliskimi, dni zaplanowane z wyprzedzeniem co najmniej rocznym i wypełnione treningami. Ale chyba najpoważniejszą ceną sukcesu jest to, że gdy się go osiąga, wraz z nim także świadomość, jak bardzo jest kruchy i ulotny. Następnego dnia po zwycięstwie człowiek budzi się z myślą: no tak, zrobiłeś dużo, ale co możesz zrobić więcej, lepiej, inaczej…

- Czy chciał pan porzucić taniec?

- Nigdy taniec jako taki. Myślałem niekiedy o innych stylach tańca, a także o zakończeniu tańca turniejowego. Ale muszę pozostać blisko tanecznego świata. Jako nauczyciel, choreograf, sędzia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki