Mała Sonia to oczko w głowie Borysa Szyca. Dla niej aktor zawsze znajduje czas. A nie jest to łatwe, bo gwiazdor polskiego kina to tytan pracy. Nawet w wakacje ciężko haruje.
Ostatnio zabrał jednak Sonię na polskie wybrzeże. Bo tam Borys odpoczywa najlepiej. Nie w głowie mu dalekie wyprawy do greckich, tureckich czy francuskich kurortów, w których hotele prześcigają się w pomysłach, by ściągnąć do siebie turystów. Borys nie nabiera się na ich sztuczki. Ponad wszystko przedkłada wypoczynek w Sopocie. I to skromny wypoczynek.
Choć jest wielką gwiazdą, nie nocował w ekskluzywnym Grand Hotelu czy Sheratonie w ogromnym apartamencie z widokiem na morze. Nie stołował się też w najdroższych restauracjach. Wybrał tani nocleg u znajomych.
Bo Szyc to wspaniały tata. Pokazuje córce prawdziwe życie, nie trzyma jej w klimatyzowanych hotelach wśród rozpasanych gości. Jedyny luksus, na jaki pozwolił sobie Borys, to samochód z kierowcą, który pełni też funkcję ochroniarza. Chociaż tak naprawdę wciąż jest do tego zmuszony, bo jeszcze nie odzyskał "prawka" po tym, jak stracił je za jazdę na podwójnym gazie.
Ale to dla ukochanej córeczki aktora nie ma znaczenia. Dziewczynka cały czas cieszyła się, że jest przy niej tata i kupuje jej zabawki i lody. A i Borysowi uśmiech nie schodził z twarzy. Ostatnio nie ma zbyt wiele czasu dla córki, bo ciągle jest w drodze. Marzy więc zapewne o dłuższym wypoczynku z najbliższymi. Na razie jednak się na to nie zanosi. Sierpień wygoni go na Litwę, gdzie aktor zacznie zdjęcia do filmu "Tajemnice Westerplatte". Zaraz potem trafi na plan komedii "Śluby panieńskie" w reżyserii Filipa Bajona (62 l.).
Nic więc dziwnego, że Borys każdą wolną chwilę stara się spędzać z córką. Na weekend do Sopotu nie zabrał nawet swojej dziewczyny Kai Śródki (25 l.), aby w pełni poświęcić się dziecku.
Cudownie widzieć, jak z rozbrykanego zawadiaki Borys zmienił się w kochającego i troskliwego tatę.