Po zakończeniu niedzielnego odcinka show TVN zaczęto nadawać na żywo kulisy tego programu. Tłum widzów rozlał się po parkiecie, dziennikarze ruszyli do wywiadów, fotoreporterzy błyskali fleszami swoich aparatów. Wokół okrzyki radości i łzy porażki przegranych - słowem niezły chaos.
Popularny "Gąs", który co chwila przeprowadzał z kimś rozmowy, musiał trzymać nerwy na wodzy. Dlatego też, aby nie pomylił żadnej kwestii, mógł błysnąć dowcipem lub nie daj Boże nie zamilkł, dostał osobistego pomocnika. Mężczyzna miał pod ręką kartkę i czarnym markerem szybko wypisywał teksty dla prowadzącego. Wystarczyło, że w mgnieniu oka Piotr spojrzał obok kamery na swoją ściągawkę - i od razu wiedział, co ma dalej mówić.
Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie profesjonalizm "Gąsa". Bo przecież nie wystarczy tylko odczytać tekst. Trzeba to zrobić tak, aby widzowie niczego nie zauważyli.