- Dlaczego zdecydowała się pani zostać jurorem w "X Factor"?
- Bardzo podoba mi się ten program. Kiedy dostałam tę propozycję, pomyślałam, że chętnie zmierzę się z nową rolą, w show, którego jestem fanką. Myślę, że jestem gotowa, żeby zająć się swoją grupą uczestników i wspierać ich w trakcie programów na żywo. To będzie duże wyzwanie i dla nich, i dla mnie.
- Kariera Tatiany Okupnik w Wielkiej Brytanii nareszcie nabrała rumieńców. Nie boi się pani, że praca w Polsce będzie z nią kolidowała?
- Nie boję się. Właśnie od tego mam menedżera. On musi moje zajęcia poustawiać tak, żeby wszystko, co robię, było jak najbardziej efektywne i jednocześnie efektowne. Muszę znaleźć czas na przygotowania do "X Factor" i być w jak najlepszej formie podczas promocji albumu "Spider web", podczas koncertów z moim zespołem czy z Mitchem Winehouse'em i The Danmark Street Big Band.
- Pani żaden talent show nie był potrzebny do zrobienia kariery. Czy dla młodych wokalistów klasyczna droga kariery - od występów w małych klubach - nie jest bezpieczniejsza? Nie są rzucani od razu na głęboką wodę, w której jednak łatwiej utonąć?
- Ja wzięłam udział w konkursie talentów w Łodzi w "Przechowalni" u Elżbiety Adamiak. Tam zauważył mnie Jarosław Grzelka z kabaretu Chichot 2 i tak się to wszystko zaczęło. Kiedyś nie było tylu programów telewizyjnych poszukujących talentów. Młodzi ludzie marzący o karierze na estradzie szukali różnych sposobów, by się na niej znaleźć. To samo robią ludzie, którzy dziś zgłaszają się do telewizyjnych talent show. Tylko one dają dostęp do większej liczby odbiorców - i to w krótszym czasie. To zaleta, ale i wada tych programów. To, jak uczestnik poradzi sobie po programie, zależy w dużej mierze od tego, jak szybko nauczy się odnajdywać w nowej dla siebie rzeczywistości. Dla wokalisty najważniejsza jest praktyka, zdobywanie doświadczenia podczas występów. Uczestnik talent show nie może o tym zapominać.
- Po odejściu z Blue Café zaryzykowała pani i postawiła na ambitny repertuar. Zajmując się wokalistami w "X Factor", na co będzie pani bardziej zwracała uwagę - na ich wizerunek czy możliwości głosowe i wrażliwość?
- Najważniejsze jest bycie wiernym samemu sobie. Mój pierwszy solowy album "On my own" pokrył się złotem już w pierwszym tygodniu sprzedaży, a mówiono, że jest zbyt ambitny na polski rynek. A jednak znalazł odbiorców. Nagrywając drugi solowy album "Spider web", też nie zastanawiałam się nad tym, jak zostanie odebrana moja muzyka. Tworzyłam tylko to, co mi w duszy grało. To samo będę radziła uczestnikom "X Factor". Oni zabrzmią naprawdę dobrze w utworach, które czują, które coś dla nich znaczą. Każdy artysta ma ogromną satysfakcję, kiedy znajduje odbiorców, robiąc to, co kocha najbardziej. Moja rada dla uczestników programu jest jedna - rób swoje i rób to dobrze.
- Ma pani przeczucie, kto wygra drugą edycję "X Factor"?
- Oglądając brytyjską edycję, nauczyłam się, że moje przeczucia mają się nijak do tego, kto ostatecznie zwycięża. Zobaczymy, jak będzie z edycją polską i jej uczestnikami. Poznamy ich lepiej w kwietniu podczas programów na żywo.