Najwyraźniej Gerard Depardieu odebrał już od Władimira Putina kilka lekcji z cyklu jak tłumaczyć rzeczywistość, żeby nigdy nie wyjść na oprawcę. I właśnie pokazał, jak to się robi.
Aktor wybrał się do Afryki i po wyprawie pochwalił się, że zabił i zjadł ze smakiem dwa lwy. Szybko o sprawie zrobiło się głośno, a wtedy Depardieu ze szczegółami wyjasnił, jak to się stało. Oczywiście winne były lwy, a on nie jest żadnym oprawcą tylko o mały włos padłby ich ofiarą.
Zobacz też: Krwawy HORROR w Rakowiskach pod Białą Podlaską! 18-latek w szale POSIEKAŁ rodziców [ZDJĘCIA]
- Dwa lwy czekały naprzeciwko nas, nie mogliśmy się ruszyć. Godziny mijały, a my nie mogliśmy wysiąść z samochodu. Afrykański kierowca bardzo się bał. Nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy je zastrzelić - tłumaczył w Huffington Post. A co zrobić z martwymi lwami? Najlepiej je zjeść!
Historia afrykańskich przygód aktora oburzyła PETA, organizację zajmująca się obroną praw zwierząt. Na łamach tej samej gazety założycielka organizacji, Ingrid Kewkirk, kpiła z wersji przedstawionej przez Depardieu.
- Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności, że był nie tylko w pełni uzbrojony, ale także gotów precyzyjnie wycelować i zastrzelić je na miejscu! Zwłaszcza, że najwyraźniej miały słaby wzrok, bo pomyliły go z gazelą. Albo pojawił się na terytorium lwów bez żadnej wyraźnej przyczyny, albo po prostu jest nieczułym, tchórzliwym, żałosnym małym człowieczkiem - skwitowała Kewkirk.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail