Dorota Landowska, Monika Krzywkowska, Katarzyna Zawadzka, Alka Adamowicz i Karolina Matusik to dumne ambasadorki kampanii #lubiesiebie. Dziś to popularne i pewne siebie kobiety, świadome swojej wartości i kobiecości, ale nie zawsze takie były. Niektóre z nich przeszło długą drogę zanim takie się stały. Ich historie mogą być inspiracjami dla młodych dziewcząt oraz tych kobiet, które jeszcze nie odkryły swojego potencjału i nie mają świadomości, że każda z nas może zawalczyć o swoje marzenia. Na spotkaniu w Primitivo pojawiły się także ambasadorki poprzednich edycji kampanii: Katarzyna Herman, Katarzyna Żak, Maria Sadowska, Aleksandra Hamkało, Joanna Liszowska.
W tym projekcie spotykają się kobiety spełnione, kobiety wielu sukcesów, kobiety inspirujące, kobiety wielu pasji, w różnych wieku, różnych profesji, ale na pewno są to osobowości, które mówią jednym głosem – samoakceptacja jest ważna, aby odnieść sukces osobisty. - Nasze sfery akceptacji i pewności siebie od dziecka nie są dobrze dokarmione. Wychodzimy z domu niepewni siebie, szukający siebie, przeglądający się w oczach innych, nieustannie porównujący się z innymi. Nigdy nie jesteśmy dość ładne, dość szczupłe, dość zabawne, dość inteligentne. Cały czas jesteśmy na minusie. Dopiero praca nad sobą, wyłączanie krytyka wewnętrznego, który w nas siedzi i cały czas nas chłoszcze, może odkryć przed nami nasze, niepowtarzalne piękno. Z wiekiem zaczynamy bardziej siebie akceptować, więcej sobie wybaczać, więcej odpuszczać, więcej doceniać. To efekt doświadczeń życiowych, które przestawia nam w głowie system wartości. To, co było takie ważne albo takie blokujące, nagle przestaje mieć znaczenie. Dla mnie to „lubię siebie” jest sumą obserwacji i doświadczeń, które nam robią dobrze. Mi w każdym razie robią dobrze. Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiałe i czułe, ale to wszystko wymaga czasu, więc dajmy go sobie - mówi Monika Krzywkowska.
Za co lubią siebie Katarzyna Zawadzka i Dorota Landowska?
- ”Lubię siebie”, „kocham siebie” to zwroty, które powinnyśmy otrzymać w wyprawce na ten świat, a jeśli ich nie dostałyśmy to traktujmy je jak codzienną modlitwę lub afirmację. Im częściej będziemy je powtarzać, nawet jak tego czasem nie czujemy, to w końcu podświadomość je zapisze i zaczną działać. Samoakceptacja to jest proces do końca życia. Akceptacja wewnętrzna pozwala na polubienie siebie i na głębsze spotkanie ze sobą. Cieszę się, że inicjatorem tej kampanii jest dr Strzałkowski, bo to oznacza, że i w tej przestrzeni medycyny estetycznej wiele się zmienia - mówi Katarzyna Zawadzka. - To bardzo ważna kampania uświadamiająca. Żebyśmy codziennie sobie o tym powtarzały, żebyśmy nie zapominały, że nawet jak powiesz sobie „lubię siebie”, to ktoś obok się też nad tym zastanowi. To jest uniwersalne w gruncie rzeczy i bardzo pojemne stwierdzenie. Takie działania mają moc, są zaraźliwe i oby były zaraźliwe. Oczywiście wszystko ma swój czas. Teraz jest czas budzenia świadomości i pokazywania ludziom, że jesteśmy bardzo podobni wszyscy do siebie, że mamy takie same uczucia, emocje, coś nas boli, cierpimy, chorujemy, umieramy, zakochujemy się. Odkrywanie siebie to jest też drugi proces. Ja jestem w nieustannym procesie, odkąd sięgam pamięcią. Mogę się tylko podzielić swoim doświadczeniem, swoją odsłoną siebie. Mam takie pragnienie, żeby ludzie byli bardziej szczęśliwi - opowiada Dorota Landowska.
Dr Franciszek Strzałkowski o projekcie #lubiesiebie
Ciekawostką jest, że projekt #lubiesiebie zapoczątkował mężczyzna - dr Franciszek Strzałkowski, specjalizujący się w medycynie estetycznej. - Pomysł zrodził się z potrzeby moich pacjentek. Uznaliśmy, że zmianę trzeba zacząć od tego, żeby zaakceptować siebie, polubić siebie, a medycyna estetyczna w takim naturalnym wydaniu może być pomocą do tego, taką wisienką na torcie. Natomiast medycyna estetyczna w nienaturalnym wydaniu, czyli chęci przemiany całkowitej, nie spowoduje, że pacjentka zacznie siebie akceptować, bo ona będzie zupełnie inną osobą. To jest bardzo potrzebna akcja uświadamiająca. Wiele pacjentek, dziewczyn, które do nas przychodzą, doceniają to, że w naszej działalności medycyny estetycznej zwracamy uwagę przede wszystkim na to, by one lubiły siebie takimi, jakie są - twierdzi dr Franciszek Strzałkowski.
Liszowska i Herman też lubią siebie
- Jak polubić siebie?” To najtrudniejsze, a jednocześnie najprostsze pytanie. Przede wszystkim nie wpadać w pułapkę, w którą chyba większość z nas wpada, czyli porównujemy się z innymi. Najczęściej w tych porównaniach prawie zawsze wypadamy gorzej. A przecież każdy jest inny, każdy ma swoje wspaniałe i gorsze strony. Druga rzecz, musimy zdać sobie sprawę, że nie zadowolimy innych. Przede wszystkim trzeba zadowolić siebie, żeby nie patrzeć na swoje odbicie w oczach innych, w opiniach innych. Oczywiście samokrytyka jest potrzebna do rozwoju, ale trzeba uśmiechać się do siebie, bo życie jest jedno. Najważniejsze jest to, żeby nie czekać z lubieniem siebie. Lubmy siebie takimi jakimi jesteśmy tu i teraz. Za jakiś czas możemy być najlepszą wersją siebie i też będziemy siebie lubić. Bądźmy swoją przyjaciółką czy bliską sobie osobą. wyobraź sobie, że jesteś swoją przyjaciółką, czy bliską sobie osobą. Wyjdźmy z siebie, stańmy obok i popatrzmy. I teraz co byś myślała o bliskiej sobie osobie? Troszczyłabyś się, chciałabyś, żeby czuła się dobrze. Chciałabyś, żeby siebie akceptowała. No to tak trzeba troszeczkę sobie to wyobrazić - mówi Joanna Liszowska. - W poprzedniej kampanii Jowita Budnik powiedziała, że lubiła siebie zawsze. Ona jedna. Ona jest ambasadorką być może doskonałą, bo cała reszta walczy z akceptacją siebie do dzisiaj. Ja też się mocuję. Każdego dnia się mocuję. Jednego dnia lepiej, drugiego gorzej, ale raczej mam dobre samopoczucie na swój temat. Nie wymagam chyba od siebie za dużo. To jest klucz. I próbuję nie być małostkowa. Natomiast dzięki mojemu zawodowi oswajam się ze swoją twarzą realną w ruchu na ekranie, a nie tylko z ładnym dziubkiem na zdjęciu. Po drugie, grając kobiety starsze ode mnie, czasem matkę zwyrodnialca, a czasem kobietę, która jest na skraju śmierci, też oswajam się ze swoją twarzą. Babeczki, musimy siebie polubić. Mówię też o tym, co się dzieje w środku. I to jest robota, myślę, na całe życie -opowiada Katarzyna Herman.