Zwykłe dziewczyny, czasem bliżej im Warszawy, czasem do powiatowych miasteczek, na obrzeżach których żyją w przeciętnych, polskich warunkach. Daleko im do Natalii Siwiec, dlaleko od Waśniewskiej. Kochają swe dzieci, zdecydowały się je urodzić mimo młodego wieku, mimo przeszkód i często dokuczliwej biedy. Mimo swoich chłopaków i mężów, często niezaradnych, chętniej niż swej nowej rodzinie poświęcających czas na piwo z kolegą. Czasem też załamanych, czasem niepewnych jutra...
Jedna z pierwszych scen. Ona - Marysia (tak, na oko 16 lat) wraca do domu, gdzie czeka jej mąż; krótko ostrzyżony, niewiele chyba starszy. Dyskutują o tym, że trzeba podjąć decyzję. Mamroczą trochę, trudno zrozumieć. On opowiada, że zaciągnie się jako żołnierz, że wyjedzie do Czeczenii i zarobi tyle, że kupi mieszkanie a to, co zostanie, odłoży dziecku "na książeczkę". Ona idzie spać. Na drugi dzień on pakuje się i zapowiada, ze wyjeżdża. Że nie chce już tkwić w tej komedii. Ma do niej o coś pretensje. Marysia chce, zeby został. Sama była porzuconym dzieckiem, dorastała w domach dziecka i rodzinach zastępczych. Pracuje w kuchni, dziecko zostawiają w żłobku.
Druga scena. Iza i Tomasz. Oni, młodzi oboje, siedzą na sali sądowej. Zeznaje jej, nie, raczej jego matka. Mówi, że chłopkak dojrzał, że jest gotowy. I że mieszkać razem raczej nie będą, bo ona (matka) ma jeszcze w mieszkaniu dwóch synów. Sędzia pyta dziewczynę czym dla niej jest dorosły związek. Dziewczyna, długowłosa, nawet ładna blondynka, mówi o zaufaniu, o zgodzie i miłości. Potem sędzia pyta chłopaka. On mówi, że najważniejsze jest szczęście dziecka. Sędzia po chwili beznamiętnie wygłąsza formułkę że sąd wyraza zgodę na zawarcie małzeństwa. I życzy szczęścia...
Ewa i Kamil. Idą z wózkiem, w którym siedzi może półroczne dziecko - Mikołaj. Rozmawiają, nieco nieskładnie, pospiesznie. Idą po trawie, siadają na ławce. Przytulają sie do siebie. Ona całuje go w policzek. Na koniec scenki ona z wózkiem wsiada do podmiejskiego pociągu. Odjeżdża. Widują sie z ojcem dziecka dwa dni w tygodniu, po dwie, trzy godziny. Ona mówi, że chciałaby być wreszcie razem, żeby stworzyli rodzinę, zamieszkali wspólnie. - Chciałabym być dumna, że nam się udało - mówi Ewa.
Iza ma 16 lat. Z małą Nikolą są u lekarza. Lekarka bada maluszka i stwierdza, że rozwija się nieco wolniej niż powinien. Dziewięciomiesięczna dziewczynka ma lekkie kłopoty z motoryką. Ale może nie ma powodów do niepokoju, bo dziecko jest duże i może przez to nieco ociężałe. Iza niepokoi się jednak i zaczyna ćwiczenia z dzieckiem. Nie ćwiczą wspólnioe z ojcem dziecka, tylko z mamą Izy w ich domu w Siedlcach. - Szkoda, że nie ma tu Tomka - mówi Iza.
Ewa ma 18 lat. I zrobiła sobie tatuaż. Różę. Tatuaż nie podoba się babci Ewy. Ojciec też nie był zachwycony. Atmosfera niewesoła. Ewa w końcu stwierdza, że powinni mieć własne mieszkanie. Inaczej nie ma co liczyć na spokój i normalne życie.
Ona i on. Ona ma na imię Ada, jak świadczy tatuaż na jego nadgarstku. Odbierają dziecko ze szpitala. Ona jest prawnym opiekunem maluszka, musi podpisywać wszystkie dokumenty. Nie jest dobrze między nimi. On mówi, że ją kocha. Ona ma świeżo w pamięci jego nocne wizyty w szpitalu. Niezbyt miłe, bo trzeba go było wypraszać z udziałem pielęgniarek... On kupuje jej kwiaty, ona ich nie chce. Mówi, że lepiej jej będzie samej, z dzieckiem.