Początek programu był bardzo spokojny. Rozenk i Majdan cieszyli się widokami. W końcu na pustkowiu spotkali mężczyznę. Wiedzieli, że to oznacza 'challange', ale nie traciili dobrego nastroju. Zaczęli nawet żartować z czekającego na nich mężczyzny. "Wygląda jakby mógł przeżyć tydzień na pustkowiu" - zauważył Majdan. "To jest jakiś rescue" - tłumaczyła mężowi zadanie Perfekcyjna. Zanim jednak zaczęli stawiać czoła zadaniu musieli coś zjeść. Radosław stanął na wysokości zadania i ugotował jajka w małym gejzerze.
- Teraz tylko nie zgubmy się - zaznaczył Majdan i niestety.... wykrakał! Przewodnik pary, który jechał przed nimi, zdecydowanie ich wyprzedził i wtedy zaczęły się problemy. Przejeżdżając przez rzekę ich auto najpierw zgasło, a następnie utknęło w rzece. Perfekcyjna była zaskoczona, gdy przewodnik kazał jej wyjść z auta i wskoczyć do lodowatej wody.
- Przecież ja się wywalę, ja się utopię - krzyczała gwiazda TVN.
Faktycznie Rozenek zaczęła tracić cierpliwość. Zaczęła dyskutować z islandzkim przewodnikiem. Nie chciała wykonać jego polecenia, ale ostatecznie dała się przekonać.
Kolejnego dnia para musiała zdobyć szczyt lodowca. Plany pokrzyżowała rzeka, któ
- To jest kompletny dramat. Ja nie będę tu przyjeżdżała. Mówili, że będzie bezpiecznie - mówiła przed kamerą.
Rozenek była przerażona podczas pokonywania rzeki.
- Ja chciałam wracać od momentu, kiedy wyszliśmy z samochodu - mówiła za kulisami Małgosia.
Para musiała nauczyć się używania czekanów, raków i sprzętu góralskiego. Perfekcyjna wciąż zadawała pytanie ekipie "I po co tu iść". Za kulisami prezenterka przyznała, że nigdy w życiu nie doświadczyła tak ciężkich warunków. Jedynym ekstremalnym przeżyciem w dzieciństwie było... ognisko. "Dobra ja wracam do domu, bo mnie już przestaje to bawić" - narzekała podczas wspinaczki.
- Czy mam umrzeć tu, żeby ktoś zobaczył, że to jest dziwne?! - panikowała żona piłkarza
- Co my tu k**a robimy? - pytał Radzio
- Pojeb***o was?! - zaczęła krzyczeć na ekipę. I na Radka też - Długo się namawialiśmy, że nie idziemy na dół. Po czym zapytali, czy idziesz i ty powiedziałeś ok!
Radek jednak nie posłuchał żony. Wykonał zadanie - zszedł na dół i wszedł na górę. Małgosia była wyczerpana psychicznie, ale cieszyła się, że ich zadanie dobiegło końca.
Drugiego dnia przewodnik pary opowiedział o groźnym wybuchu wulkanu sprzed czterdziestu lat. Kolejnego dnia Majdanowie poznali właściwą misję. Ich zadanie polegało na wejściu na wulkan, zejściu na dół i pobraniu próbek chemicznych. Na podstawie tych próbek naukowcy mieli później ocenić czas najbliższej erupcji wulkanu.
- Już w każdym odcinku to mówię, ale to nie jest nasz klimat. Wszystko jest przemoknięte
- Jak ostatnio widzieliśmy go tak ubranego to mocno zmarzliśmy - skomentował wygląd przewodnika Majdan.
- To już się kojarzy ze Śląskiem. Tak ponuro jest - dodał Radek, gdy wjechali na wulkan.
Rozenek chciała wrócić do domu. Powiedziała o tym przewodnikowi, a on jej na to, że może wrócić do domu, ale musi wrócić sama.
Podczas schodzenia do krateru Małgorzata uderzyła się w łokieć. Przez moment była przekonana, że go złamała. Jednak był to jedynie... atak paniki! Atak paniki, który w telewizji śniadaniowej został zgrabnie nazwany "załamaniem nerwowym". Dopiero po wykonaniu zadania Rozenek za kulisami wyznała, że zadanie to było łatwiej wykonać ze świadomością, że dane zbierane przez nich z narażeniem zdrowia są niezwykle przydatne.