- Od was pierwszych się o tym dowiaduję... Szalenie mi przykro, że Polska nie umiała wykorzystać takiej szansy - powiedziała w rozmowie z nami zawiedziona Edyta Herbuś (28 l.). - Nasze zwycięstwo poszło na marne! - dodała i przyznała, że poważnie już myślała o przygotowaniu się do imprezy.
Kiedy w 2008 roku w Glasgow nasi reprezentanci Edyta Herbuś i Marcin Mroczek (27 l.) zwyciężyli w tym prestiżowym konkursie, liczyli, że w 2009 roku będą mogli zatańczyć przed polską publiką. Myśleli, że ich zwycięstwo przyniesie Polsce wiele innych korzyści. Niestety, TVP bez walki oddała prawo do zorganizowania finału w Polsce. Mało tego, po szumnych zapewnieniach o staraniach postanowiono ukręcić sprawie łeb.
Po zwycięstwie naszych tancerzy mieliśmy prawo pierwszeństwa organizacji tej imprezy, jednak nie jest to obowiązkowe tak jak jest to w przypadku konkursu wokalnego. Kraje, które chcą organizować finał, stają do otwartego konkursu. Konkretna oferta musi zdecydowanie przebić konkurencję. Całość przygotowań spoczywała na barkach telewizyjnej Dwójki. Przygotowania wystartowały w październiku 2008 r., kiedy Polska zgłosiła chęć udziału w tym konkursie. Niestety, przez miesiąc nie działo się nic.
- Uprzejmie informuję, iż takie zgłoszenie zostało wysłane w porozumieniu z panem Andrzejem Urbańskim, prezesem zarządu TVP S.A. Nie oznacza to wszakże ostatecznej deklaracji ze strony TVP 2 - zapewniała Aneta Wrona, ówczesny rzecznik prasowy TVP.
4 grudnia ub.r. zarząd TVP dał wreszcie zielone światło i przeznaczył na ten cel fundusze w budżecie na 2009 rok. Jednak zrobiono to na 4 dni przed rozstrzygnięciem konkursu. Telewizja w tym czasie miała przygotować atrakcyjną ofertę oraz zaproponować trzy miasta do organizacji imprezy. Co miało być wymaganym dodatkowym atutem Polski, nie wiadomo. Jarosław Burdek, ówczesny wiceszef TVP 2, zasłaniał się tajemnicą.
I tak doszło do dnia, w którym opublikowano wyniki konkursu. 28 grudnia po ich ogłoszeniu zapanowała wielka euforia, tyle że w Azerbejdżanie. Informacje o finale Eurowizji w Baku, azerskiej stolicy, przekazał dziennikarzom tamtejszy minister sportu, Azad Rahimov. Jednak do 12 stycznia TVP mamiła widzów.
- Decyzja nie została jeszcze podjęta - zapewniał wtedy Daniel Jabłoński, p.o. rzecznika TVP.
Ostateczne rozstrzygnięcie potwierdziła oficjalna strona internetowa EDC 2 lutego. Straciliśmy szansę na ten wielki show, bo Azerbejdżan przygotował ofertę zdecydowanie ciekawiej i lepiej.
- TVP rozważała organizację tej imprezy. Ostatecznie jednak zrezygnowano z tego zamysłu m.in. z uwagi na duże koszty przedsięwzięcia - już tak tłumaczył przedwczoraj Jabłoński.