Teresa Lipowska od lat jest ambasadorem Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Aktorka nie wyklucza, że chciałaby w nim zamieszkać, gdy będzie już wymagała całodobowej opieki.
– Miejsce jest fantastyczne, cudowne. Jeżeli, nie daj Boże, mi się zdarzy, że będę jakaś niepełnosprawna, to na pewno starość będę spędzała tutaj. Tu są moje koleżanki, Żenia Herman i Zofia Kucówna. Są tu osoby, z którymi mam wspomnienia. Przyjeżdżam tu z ogromną sympatią. Jest tutaj z kim porozmawiać. Mnie Bozia dała takich sił, że jeszcze mogę być poza, ale tak jak mówię, gdyby mi się, nie daj Boże, zdarzyło, że nie mogłabym sobie dawać sama rady, to tu jest najpiękniej i jest kulturalnie - mówiła jakiś czas temu w rozmowie z Super Expressem.
W niedzielę, 24 kwietnia, Teresa Lipowska świętowała w Domu Opieki prawosławną Wielkanoc, w trakcie której podzieliła się z "Faktem" tragiczną historią swojej rodziny. Jej rodzinny dom został zbombardowany, nic z niego nie zostało. Doskonale rozumie więc ból rodzin, które uciekają teraz przed wojną na Ukrainie.
- Miałam zaledwie dwa lata, gdy u nas wybuchła wojna, ale pamiętam czas powstania w Warszawie. Ojciec przyjechał do nas, pod stolicę gdzie uciekłyśmy z mamą z hiobową wieścią. Powiedział, że w nasz dom uderzyła bomba i absolutnie nic nie zostało, został zmieciony z powierzchni - wyznała Teresa Lipowska.
Gwiazda "M jak miłość" wyraziła nadzieję, że wojna nie rozszerzy się na nasz kraj. Nie szczędziła też ostrych słów pod adresem Władimira Putina.
- Myślę, że gdyby, nie daj Boże, coś podobnego zdarzyło się dziś u nas, pewnie zostałabym w Warszawie. Oby jednak nas to nie dotyczyło. Choć mając przed oczyma Putina, tego diabła, istoty nieziemskiej i kogoś, kto niszczy ludzi i świat, wszystkiego się można spodziewać, dlatego jest w nas pewien lęk. Mam nadzieję, że ktoś go zatrzyma - powiedziała Teresa Lipowska.
Aktorka wierzy też, że rodzinom, które uciekły przed wojną, uda się w końcu powrócić do kraju, odbudować zniszczone domy i wrócić do normalności.
- Jestem sercem i myślami z ludźmi, którzy tu przyjechali i z tymi, którzy zostali w Ukrainie. To, co widzę, jest przerażające i straszne. Jeżeli można z nimi jakoś podzielić się sercem, pomóc im, wesprzeć dobrym słowem uważałam to za konieczne - powiedziała Teresa Lipowska.