Gdy z zapaleniem płuc trafił do jednego z łódzkich szpitali, Teresa Lipowska natychmiast zjawiła się przy jego łóżku. Gdy z zapaleniem płuc trafił do jednego z łódzkich szpitali, natychmiast zjawiła się przy jego łóżku. – W niedzielne południe głaskałam go po ręku. Był już bardzo słaby, z bardzo marnym kontaktem. Ale wiem, iż wiedział, że jestem obok niego – mówi nam pani Teresa. Nawet w najczarniejszych koszmarach nie wiedziała, że go więcej żywego nie zobaczy. Kłosowski zmarł nad ranem w poniedziałek.
Kiedy Kłosowski trafił do domu opieki, Lipowska była dla niego największym wsparciem. Zawsze mógł liczyć na jej odwiedziny i pomoc. – Półtora tygodnia temu odwiedziłam Romka w ośrodku opieki, w którym ostatnio przebywał. Tego dnia był w dobrej formie, normalnie rozmawialiśmy, pojechaliśmy wózkiem na spacer podczas którego Roman mówił mi wiersze. Potem pojawiło się zapalenie płuc, szpital... – wspomina aktorka w rozmowie z „Super Expressem”.
Pani Teresa z drżeniem serca zjawiła się w szpitalu. Drżała na myśl, że to może być już koniec... – Gdy go ujrzałam, był w strasznym stanie. Bardzo cierpiał. Głaskałam go delikatnie. To było nasze ostatnie pożegnanie. Śmierć skróciła jego męki... – opowiada nam Lipowska i zawiesza głos. – Przez wiele lat byliśmy ze sobą bardzo, bardzo blisko. Czuję ulgę, że towarzyszyłam Romkowi w ostatnich chwilach – dodaje.
Teresa Lipowska i Roman Kłosowski znali się blisko 60 lat. Aktor początkowo zaprzyjaźnił się z nieżyjącym już mężem aktorki, Tomaszem Zaliwskim (†77 l.), następnie sympatią do siebie zapałały także ich żony. Obie pary spędzały ze sobą dużo czasu, a nawet jeździły na wspólne wakacje. Po śmierci małżonków Lipowska i Kłosowski jeszcze bardziej umocnili swoją przyjaźń.
– Nie wierzę, że Roman umarł. Nie wierzę, bo on zawsze będzie dla mnie żył – wzdycha gwiazda „M jak miłość”.