Krystyna i Witold Pyrkoszowie byli jedną z najpiękniejszych par show-biznesu, zawsze razem na dobre i na złe. Niestety tę wspaniałą miłość przerwała śmierć aktora 22 kwietnia 2017 roku. Od tego czasu w sercu jego żony zagościł wielki smutek. Kobieta żyje pięknymi wspomnieniami i choć od 28 sierpnia ruszają nowe odcinki „M jak miłość”, pani Krystyna nie ma motywacji, by je oglądać, bo wśród Mostowiaków nie zobaczy już uśmiechającego się męża w roli Lucka. - Nie oglądam już „M jak miłość”. Mąż nie żyje już szósty rok, a bez niego to nie to samo. Był jedna z kluczowych postaci, ale to już przeszłość, a ja zostałam sama - mówi „Super Expressowi” Krystyna Pyrkosz, która tęskni za zmarłym mężem.
Wdowa po Pyrkoszu wciąż za nim tęskni
Pani Krystynie trudno żyć bez męża. Jest on obecny jedynie w pięknych wspomnieniach. - Bez niego to już nie jest to samo życie. Bywają momenty, że jest mi bardzo smutno. Mieszkam w naszym domu, w którym przez lata byliśmy szczęśliwi i tylko mi piękne wspomnienia zostały, ale co mi po tym jak nie ma przy mnie najbliższego sercu człowieka. Ciężko mi. Niemal całe życie byliśmy razem. Mąż mnie zobaczył w Krakowie w kawiarni Literackiej i jak się przysiadł do mojego stolika tak już później do swojej śmierci byliśmy razem. Miałam wtedy 16 czy 17 lat, a mąż miał 35. Przeżyliśmy wiele cudownych chwil. Mieliśmy naprawdę wspaniałe życie do momentu, kiedy nie zachorował, a potem nie odszedł - wspomina. Syn stara się odwiedzać ją tak często jak tylko się da. - Syn czasem mnie odwiedza, ale głównie jeździ po świecie. Wpada jak ma wolną chwilę. Zdrowie w miarę mi dopisuje. Czasem tylko pamięć szwankuje, ale Witka nigdy nie zapomnę - uśmiecha się wdowa po słynnym aktorze. - Dobrze, że mam blisko na cmentarz. Odwiedzam grób męża nawet kilka razy w tygodniu – dodaje pani Krysia.
Krystyna Pyrkosz radość życia odnajduje dzięki zwierzętom
Samotność pomagają koić jej zwierzęta. Koty i psy stały się sensem jej życia. Ma ich sporą gromadkę. - Mam pięć psów i trzy koty. Tak naprawdę te zwierzęta trzymają mnie przy życiu. Są moją życiową motywacją. Jakby ich nie było to nie wiem, co bym zrobiła. Muszę żyć dla nich i muszę je przeżyć, bo kto je będzie karmił i rozpieszczał jak mnie zabraknie? Mam duże łoże i wszystkie zwierzęta śpi ze mną. Czasem bywa, że ze zwierzętami ma się lepszy kontakt niż z ludźmi. Jak Witek żył to przyjeżdżało do nas mnóstwo osób. Niby na kawkę, a zostawali na cały dzień. Teraz nie ma nikogo, ale nie będę się prosić na siłę o towarzystwo - opowiada.