To było ostatnie życzenie Sylwestra Chęcińskiego. Znamy datę pogrzebu

Nieżyjący Sylwester Chęciński był reżyserem z powołania. Stworzył trylogię o rodzinach Pawlaków i Kargulów, która rozpoczęta była filmem "Sami swoi" w 1967 r. Kolejne jego filmy, które osiągnęły milionową widownię kinową, to m.in.: komedia "Rozmowy kontrolowane" w świetnej obsadzie aktorskiej ze Stanisławem Tymem w roli głównej oraz "Wielki Szu", w którym zagrał Jan Nowicki.

Zobacz wyżej GALERIĘ: Dorobek Sylwestra Chęcińskiego

Kiedy obędzie się pogrzeb Sylwestra Chęcińskiego?

Uroczystości pogrzebowe zaczną się w przyszłą sobotę, 18 grudnia, we Wrocławiu. Reżyser zostanie pochowany na Cmentarzu Grabiszyńskim. Początek pogrzebu zaplanowano na godzinę 14.00.

Jakie było ostatnie życzenie Chęcińskiego?

Sylwester Chęciński marzył, aby przed śmiercią nagrać jeszcze jeden film. Pomimo sędziwego wieku wierzył, że ten plan się spełni. Niestety, nie doczekał tej chwili. Śmierć tak wybitnego reżysera filmowego to dramat nie tylko dla rodziny zmarłego, ale również dla wszystkich fanów kina. Wiele osób spokrewnionych z kulturą, publicznie wyraziło swój ból spowodowany utratą tego zdolnego artysty.

„Będzie mi go bardzo brakowało. Spotkań z nim, rozmów, jego wielkiego poczucia humoru (...) Gdy tylko dowiedziałem się o śmierci Sylwusia, podjąłem decyzję, że od tego roku Festiwal Reżyserii Filmowej będzie nosił imię Sylwestra Chęcińskiego” - mówi Stanisław Dzierniejko, filmoznawca, dyrektor dwóch dolnośląskich festiwali: Aktorstwa Filmowego we Wrocławiu i Reżyserii Filmowe, a prywatnie wieloletni przyjaciel Chęcińskiego.

„To był cudowny człowiek, wspaniały reżyser, wspaniała postać polskiej kinematografii. Jego śmierć, to wielka strata” - wyznał Robert Goner, wrocławski aktor, wystąpił m.in. w filmie "Dług".

„Nakręcił „Samych swoich”, najlepszą komedię w historii polskiego kina. Za to mu chwała. Ale trzeba pamiętać, że jako reżyser jest genialny: każdy jego film jest wybitny. To rzadkość. A poza tym, mimo wielkich osiągnięć, to niezwykle skromny człowiek. Bardzo” – ubolewał Stanisław Szelc, satyryk kabaretu "Elita".