Krzysztof Krawczyk przed śmiercią wyszedł ze szpitala. Potem przyszło najgorsze
Krzysztof Krawczyk na kilka dni przed śmiercią rozmawiał telefonicznie z dziennikarką "Super Expressu" Moniką Tumińską. Słuchawkę mężowi przekazała jego wielka miłość - małżonka Ewa Krawczyk. - Wychodzę ze szpitala. Wracam do zdrowia. Nie martwcie się o mnie, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Bóg działa rękoma ludzi. Dziękuję Bogu, że żyję - powiedział do telefonu osłabiony piosenkarz. Potem jeszcze zamieścił optymistyczny wpis na Facebooku. - Kochani! Jestem w domu! Do mojej sypialni wpadają dwa promyki słońca: wiosenny przez okno i Ewunia przez drzwi. Dziękuję za modlitwę i życzenia! Zdrowia wszystkim życzę, nie dajmy się wirusowi - napisał legendarny artysta.. Kto by się wówczas spodziewał, że za kilka dni przyjdzie najgorsze. Dokładnie w Poniedziałek Wielkanocny gruchnęła wiadomość o tym, że Krzysztof Krawczyk nie żyje. Od menadżera piosenkarza - Andrzeja Kosmali - dowiedzieliśmy się, jakie były ostatnie słowa słynnego Trubadura.
Ostatnie trzy słowa Krzysztofa Krawczyka wgniatają w podłogę
Przy schorowanym mężu do końca czuwała Ewa Krawczyk. Tuż przed śmiercią, resztami sił piosenkarz zdołał wydusić z siebie słowa, które do dziś powodują niesamowite wzruszenie. - Krzysztof tracił przytomność. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Zdążył jednak pożegnać się z Ewą. Ostatnie słowa, jakie do niej powiedział, to "Moja kochana laleczko" - ujawnił nam Andrzej Kosmala .Te trzy słowa po prostu wgniatają w podłogę. Pogrzeb Krzysztofa Krawczyka odbył się 10 kwietnia, czyli pięć dni po śmierci. Uroczystość transmitowana była przez TVP. Poruszające kazanie wygłosił przyjaciel artysty - biskup Antoni Długosz. - Dzisiaj płaczę razem z Ewą, która zdała egzamin z miłości do męża. Była dla niego całym westchnieniem i za każdym razem to dla niej śpiewał: "Bo jesteś ty, zaczynasz ze mną dzień, bo jesteś wciąż, gdy zaczyna się noc. Ja wszystko mam, cóż więcej mógłbym chcieć, bo jesteś Ty i zawsze tu bądź". Ewuniu, dzisiaj to Twoja droga krzyżowa, ale pamiętaj, że na tej twojej Golgocie, choć z boku - jesteśmy z Tobą. Dziś Krzysztof dziękuje Ci za tę wspólną życiową podróż, która trwała od chwili poznania w Chicago, aż 39 lat. Choć Krzysztof nie wystąpi już na żywo, nie udzieli wywiadu, nie zadzwoni i nie odbierze telefonu i nie przytuli swoich najbliższych, będzie obecny jeszcze bardziej niż za życia - mówił hierarcha.
Zobacz naszą galerię: Pogrzeb Krzysztofa Krawczyka. Nabożeństwo żałobne w łódzkiej archikatedrze