Po pierwszym sezonie Warsaw Shore uczestnicy nie mogli narzekać na brak zajęcia. Po kilka razy w tygodniu jeździli do klubów w całej Polsce - rozdawali autografy, nalewali drinki i rozkręcali imprezki. I oczywiście nieźle na tym zarabiali.
Ale wygląda na to, że złote czasy już minęły i oferty rozrywkowej pracy przestały napływać. I co tu zrobić? Jeden z imprezowiczów postanowił szukać wymarzonej pracy na własną rękę. Odezwał się do jednego z sopockich klubów na Facebooku. Zamiast CV przysłał wykaz swoich umiejętności. - Na początku imprezy stoję na bramce (...) Następnie witam się z przybyłymi gośćmi. Bawię się z nimi, później rozdaję autografy. (..) W dalszym ciagu imoprezy prowadzę konkursy z nagrodami - wylicza.
Kto tak usilnie szuka pracy, nie wiadomo, bo jak widać klub zlitował się nad uczestnikiem i nie ujawnił o kogo chodzi. Ale za to z humorem skomentował całą historię. - To lato będzie wyjątkowe. Odwiedzi nas wiele gwiazd od Boba Sinclara po Jessie Ware, ale takiego zaszczytu się nie spodziewaliśmy :) I tylko nie rozumiemy jednego - kto komu ma płacić :) - czytamy na profilu klubu.
Macie jakieś typy, kto to był? Może Trybson, w końcu za coś trzeba kupić wyprawkę małemu trybsiątkowi?
Polecamy też: Pudzian zastąpi Trybsona w Warsaw Shore?! Będzie się działo!