Gogolewski miał zaledwie 23 lata, gdy po raz pierwszy wszedł na scenę. Zagrał Gustawa z "Dziadów" Adama Mickiewicza. A potem role sypały się jak z rękawa. Był Mazepą, Kordianem, Otellem, Juliuszem Cezarem. I 60 lat minęło jak z bicza trzasł, a on wciąż gra, wciąż nie schodzi ze sceny... Nic dziwnego, że w niedzielę, gdy spektakl "Grube ryby" się skończył, widzowie na stojąco bili brawa i odśpiewali jubilatowi "Sto lat".
Zobacz też: Ignacy Gogolewski przyznaje "Uśmiecham się do wszystkiego, co przeżyłem"
A potem na scenę wchodzili i schodzili z niej kolejni zacni goście, którzy dziękowali aktorowi za tych 60 pięknych lat. - Jestem szczęśliwy, że mogę być przyjacielem pana Ignacego - mówił Andrzej Seweryn (68 l.), dyrektor Teatru Polskiego. Nie mogło też zabraknąć bliskich jubilata. Katarzyna Łaniewska (81 l.), była żona aktora, wyściskała go mocno. Przypomniała, jak wielkie role zagrał. - Przecież to Gustaw-Konrad z pierwszych powojennych "Dziadów" - mówiła.
Panie Ignacy, 100 lat!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail