O tym, jak grało się tytułowego bohatera, opowiada nam Mateusz Janicki (27 l.).
- Jak przygotowywałeś się do roli Krzysztofa?
- Grając tę rolę, byłem dokładnie w tym samym wieku, w jakim on został porwany. Chociaż jest to rola tytułowa, to tak naprawdę drugoplanowa. Jednak mimo to bardzo trudna. Musiałem przygotować się bardzo precyzyjnie. Dużo czytałem materiałów, rozmawiałem z reżyserem i innymi aktorami.
- Jaka scena szczególnie zapadła ci w pamięć?
- Ta, w której bohater jest brutalnie bity i więziony w ciemnej piwnicy. Wtedy zdałem sobie sprawę, przez co musiał tak naprawdę przejść. Po moim ciele przebiegły ciarki przerażenia. Kiedy wchodzi się do ciemnego pomieszczenia, zakładają ci kajdanki na ręce i rzucają na jakiś materac, to jest to straszne. Miesiąc w takiej sytuacji człowiek może przeżyć i mieć nadzieję, że wyjdzie z tego cało.
>>> Sprawa Olewnika - makabryczne zdjęcia zwłok, wszystko o śledztwie
Pół roku, jeśli ma ktoś silną wolę, może nie złamie, ale kilka lat? Można stracić wszystko.
- Co dla ciebie w tej historii było najważniejsze?
- Od samego początku towarzyszyło nam uczucie, że robimy coś, co nie jest błahostką. Na pewno będą oglądać to ludzie, dla których będzie to ważne i bliskie. Staraliśmy się naszą pracą uszanować całą historię. Każdy chciał dać z siebie jak najwięcej.