Należę do tych osób, które zapamiętują wyłącznie dobre rzeczy, te przykre staram się puszczać w zapomnienie. Moje dzieciństwo nie zawsze było sielskie i anielskie, ale wspominam je z sentymentem.
Przeczytaj koniecznie: Tomasz Ciachorowski: Tęskni za Majką, choć jest w Polsacie
Pierwsze co mi się przypomina to wakacje na Kaszubach, które co roku spędzaliśmy razem z rodzicami. Najpierw jeździliśmy na nie syrenką, potem maluchem.
Moi rodzice byli wymagający, wychowywali mnie i moje siostry dosyć surowo. Nieraz dostałem od nich lanie. Tak naprawdę zbierałem lanie za całe moje rodzeństwo. Jeśli jedna z sióstr na przykład zbiła wazon, to zawsze winny temu byłem ja. Miałem opinię tego, który zawsze wszystko psuje, potrafi się wywrócić na prostej drodze. Mimo to myślę, że wyrośliśmy na otwartych ludzi, którzy znają swoją wartość. Rodzice mieli w tym swój pozytywny udział.
Moja pierwsza miłość to koleżanka z bloku w Gdańsku. Odkąd pamiętam, chodziliśmy, trzymając się za ręce. Koledzy śmiali się i mówili o nas zakochana para. My się tym nie przejmowaliśmy. Nasze drogi się rozeszły, ale do dziś utrzymujemy kontakt.
Patrz też: Tomasz Ciachorowski: Zawsze miałem powodzenie u kobiet
W szkole byłem prymusem, zanim podjąłem naukę w Studium Aktorskim, uczęszczałem do technikum energetycznego. Dzięki tej nauce umiem odpowietrzyć kaloryfery. Zresztą wiele rzeczy potrafię zrobić sam. Moja mama wpoiła mi potrzebę ciągłego dokształcania się. Zanim zostałem aktorem, skończyłem oceanotechnikę i kulturoznawstwo. Kiedy dostałem się do szkoły aktorskiej, powiedziałem rodzicom, że za tydzień wyjeżdżam na studia. Przyjęli to ze spokojem. Ani oni, ani ja nie traktowaliśmy tego chyba zbyt poważnie. Myślałem, że pojadę tam, a po miesiącu wrócę, bo mnie wyrzucą albo przestanie mi się to podobać. Nie przywiązywałem do tego wielkiej wagi, a tymczasem połknąłem bakcyla. Mama szybko oswoiła się z myślą, że będę aktorem, tata był bardziej sceptyczny. Ale myślę, że dziś są ze mnie dumni.