Tomasz Karolak do wsi Kluki przyjechał 20 listopada i miał przedstawić swój program kabaretowy. Występ w ostatniej chwili został jednak odwołany. Magazynowi "Na żywo" udało się ustalić, co było kością niezgody. Okazuje się, że aktor nie chciał wystąpić przed publicznością z powodu złego oświetlenia sali. - "Dla wszystkich, dla mnie, było to ogromne zdziwienie. Menedżer występu był już tutaj trzeci raz, lokal i warunki znał doskonale, organizował tu wcześniej koncerty. My w niczym nie byliśmy winni. Nikt jeszcze nigdy nie narzekał na oświetlenie, choć może to nie były gwiazdy takiego formatu" - poinformowała tygodnik Marzanna Socha, dyrektorka Gminnego Ośrodka w Klukach.
Do sprawy odniósł się także sam Tomasz Karolak. - Państwo organizatorzy wyobrażali sobie, że wystąpię w rozświetlonej sali bez żadnej intymności i dla widza, i dla występującego. Aktor, który ma formę z pogranicza teatru, nie może mieć takich warunków, To tak, jakby wyjść na salę gimnastyczną przy zapalonych światłach. Odmówiłem występu, co nie było przeciwko publiczności, broń Boże, tylko przeciwko takiemu traktowaniu artysty - oświadczył aktor.
Winę na siebie wziął menadżer Karolaka, Mikołaj Jakubowski. - I oni, i Tomek to bardzo fajni ludzie. Cóż, można chyba powiedzieć, że zawaliłem - wyznał. Pieniądze za bilety oczywiście zostały zwrócone.