- Od dawna angażuje się Pan w podtrzymywanie i propagowanie pamięci o naszej przeszłości, m.in. upamiętnianie Powstania Wielkopolskiego czy Powstania Warszawskiego. Dlaczego akurat ten temat jest panu tak bardzo bliski?
- Jeśli urodziłeś się w Poznaniu, Twoi pradziadkowie walczyli w zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim, to w Twoim DNA jest nie tylko duma z tego największego, naszego, zwycięskiego zrywu, ale i obowiązek pielęgnowania pamięci i wartości, za jakie Twoi przodkowie przelewali krew. I tu akurat Poznań–Warszawa to wspólna sprawa, bo z tego samego powodu pamięć i pomoc Powstańcom Warszawskim, naszym najwspanialszym bohaterom, uważam za mój psi obowiązek. Oni byli gotowi poświęcić wszystko, by także dla nas zwyciężyć wszystko. Kocham ich, jestem wielkim szczęściarzem, że podczas różnych akcji, jak na przykład dowożenie obiadów i leków w tym trudnym czasie pandemii, mam wielki zaszczyt móc nie tylko im służyć, ale i słuchać. Każde z tych spotkań jest doświadczeniem bezcennym i mógłbym o tym mówić godzinami, co zresztą uskuteczniam z moimi dziećmi. Powstańcy są naszym najwspanialszym pokoleniem, naszym dobrem narodowym, dlatego staram się im nie tylko służyć pomocą ale i chłonąć każde ich zdanie, bo czas jest nieubłagany.
- Dlaczego, pana zdaniem, pamięć o naszej przeszłości jest tak ważna?
- Dlatego, że historia to nie tylko przeszłość, ale i przyszłość. Wszak „przeszłość, nieustannie poprzez teraźniejszość styka się z przyszłością”, jak mawiał nasz wieszcz. Świadomość historyczna nie tylko nas definiuje, nie tylko pomaga zrozumieć lepiej teraźniejszość, ale dzięki niej możemy też wyciągać dobre wnioski na przyszłość. Dla mnie, historia Polski to także pasja i potężne zobowiązanie, by nie zmarnować tego, co z takim trudem i najwyższym kosztem wywalczyły dla nas całe pokolenia. W tych tak spolaryzowanych czasach, nasza historia jest też tym, co nas wszystkich łączy ponad podziałami, jest wspólna, dlatego warto, a nawet trzeba ją znać i o nią dbać.
- Każdy odcinek programu "To był rok!" przenosi nas do nieco innej epoki. Jakie są pana wrażenia, gdy zdjęcia do programu już się zakończyły, po tak niezwykłej wielotygodniowej podróży wehikułem czasu?
- Program był przede wszystkim odskocznią od trudnej teraźniejszości, w jakiej ostatnio żyjemy, a dla mnie osobiście zupełnie nowym, zawodowym doświadczeniem. Jako dziennikarz i pasjonat historii miałem wielką ambicję, aby każdy z odcinków był nie tylko rozrywkowym, ale przede wszystkim ciekawym i edukacyjnym powrotem do przeszłości. To swoista lekcja historii, ale nie w tej nudnej, szkolnej, a w niezwykle kolorowej, czasem rozśpiewanej, pasjonującej formie opowieści o tych bardziej lub mniej dawnych czasach.
- Program jest też swoistym egzaminem z historii dla jego uczestników. Jaką ocenę by pan sobie wystawił po tych wszystkich odcinkach?
- To, co w życiu jest dla mnie szczególnie ważne, to dystans do samego siebie. Biorąc pod uwagę efekt końcowy naszych muzycznych występów, to właśnie ten dystans oceniłbym całkiem wysoko (śmiech). Lubię nowe wyzwania, choć akurat to, które przed nami postawiono, przewyższało nasze możliwości o kilka długości. Mam nadzieję, że poza wiedzą historyczną, widzowie przyjmą nasze wersje evergreenów z tamtych lat, z serdecznym i wyrozumiałym uśmiechem.
- Gdyby mógł pan cofnąć się do jakieś konkretnego roku w swoim życiu, do którego i dlaczego akurat tego?
- Jako chłopak z wielkiej płyty, kochający i przez lata uprawiający koszykówkę, nie miałbym nic przeciwko powrotowi do lat 90. Jeszcze raz przeżyć każdy z sześciu tytułów mistrzowskich Chicago Bulls, wstawać w środku nocy i z zapartym tchem, na maleńkim, czarno-białym telewizorze w kuchni, na żywo oglądać kolejne zwycięstwa Michaela Jordana, by potem marzyć, trenować i próbować naśladować go na boisku… Tak, chętnie przeżyłbym to jeszcze raz!
- Program przywołuje wydarzenia, które kształtowały różne pokolenia. Pamięta pan takie, które w jakiś szczególny sposób miały wpływ na pana? Takie kamienie milowe, które jakoś szczególnie pana ukształtowały?
- Było ich wiele, ale w programie wspominam szczególnie dwa. Pierwszy to harcerstwo w czasach szkolnych, które między innymi dało mi poczucie odpowiedzialności za innych, wpoiło konkretne wartości, umiejętności, było fascynującą kuźnią przyjaźni i szkołą samodzielności. Drugi to podróże podczas i po studiach. Zacząłem od robót na budowie w Nowym Jorku, na dachach i na wysokościach, co nauczyło mnie wielkiego szacunku dla ludzkiego wysiłku i pracy, a dzięki zarobionym i oszczędzonym pieniądzom mogłem zrealizować wymarzone praktyki w głównej siedzibie ONZ w Nowym Jorku, a potem w polskiej ambasadzie w Meksyku i dalej ruszyć w świat, między innymi do Kalifornii, gdzie byłem instruktorem jazdy na nartach, na Hawaje, na misję dobroczynną do Argentyny albo do akademii brazylijskiego jiu-jitsu w Rio de Janeiro. Wszystko to – doświadczenia i ludzie, zadecydowały o tym, kim i gdzie dzisiaj jestem.
- Nawiązując do konwencji programu - jak, pana zdaniem, w przyszłości będziemy wspominać 2021 rok?
- Rok ten z pewnością uświadomił nam i wciąż pokazuje, jak bardzo należy doceniać i dziękować za wszystko, szczególnie za to, co do tej pory wydawało się oczywiste. Biorąc pod uwagę, ile sytuacji wydarza się i w jakim tempie, to myślę, że w setną edycję programu „To był Rok” nasze wnuki będą mogły nagrać wszystkie 10 odcinków wyłącznie o tym, co wydarzyło się tym roku. Jeśli długo nic się nie zmieni, to w przyszłości historycy będą mogli dzielić swoje specjalizacje nie na epoki, a na kwartały 2021. Jednak mam nadzieję, tak jak wszyscy, że świat nareszcie zwolni i znormalnieje, czego wszystkim nam życzę.
Emisja w TV:
To był rok!
niedziela 21.15 TVP 1