- To prawda, że dzwonią do pana nawet kibice piłkarscy i pytają, czy będzie padało, bo oni chcą wiedzieć, czy mecz się odbędzie i czy mają kupować bilety?
- A tak, zdarzają się takie telefony. I nie tylko. Nieznani ludzie zaczepiają mnie na ulicy, bo chcą wiedzieć, czy mają jechać na wakacje do Tunezji, czy pozostać w Polsce, jaka więc będzie pogoda. Albo, tak jak teraz, w okresie przedświątecznym, dopytują oczywiście o pogodę na Boże Narodzenie.
- I co, pan tak od razu, jak z rękawa, sypie tymi temperaturami, wiatrami?
- No nie, aż tak, to nie. Ale wtedy zawsze uczciwie przyznaję, że jeszcze za wcześnie na prognozę albo że nie wiem.
- Widać, że ma pan pasję pogodową, lubi pan o tym rozprawiać. Zresztą, pogodny z pana człowiek. Nawet pod parasolem, w strugach deszczu pan się uśmiecha. Ten typ tak ma?
- Odkąd pamiętam, byłem blisko natury, lubiłem obserwować zmiany, jakie w niej zachodzą. Czułem się znakomicie na tzw. jej łonie. Lubię zielony kolor, który mnie uspokaja, wycisza i nastraja optymistycznie. Dlatego jako kierunek studiów wybrałem geografię.
- Stąd wzięły się także pańskie zainteresowania ekologią? Kolektory słoneczne w ogrodzie, energooszczędne oświetlenie w domu i inne tego typu rozwiązania?
- Fascynacja ekologicznymi rozwiązaniami to raczej efekt budowy domu. Jak zacząłem parę lat temu, to siłą rzeczy interesowałem się takimi metodami, które są tanie, ekonomiczne, jednocześ- nie zdrowe i przyszłościowe. I gdy zobaczyłem, jak ogromne mogą być oszczędności, to wciągnąłem się jeszcze bardziej. Teraz myślę o pompie ciepła.
- W zwykłych, codziennych sprawach również jest pan tak ekologiczny, np. podczas zakupów? Długo stoi pan przed półką, słowo po słowie czytając etykiety?
- Nie przesadzam, bo wiem, że te ulotki też mogą być róż-nie pisane i zdarzają się na nich przekłamania. Ale już wiemy, co szkodzi, co jest dla nas zdrowe i tak robimy zakupy. Żona jest doskonałym doradcą. A jak mamy ochotę kulinarnie zaszaleć, to sobie nie odmawiamy. Bo jeśli rezygnacja z czegoś smacznego miałaby skutkować pogorszeniem nastroju, to dziękuję, nie. Dobry humor to u nas podstawa.
- Rodzina też tak podchodzi do życia?
- Nie ma innej opcji. Dobrze czujemy się w bliskości z naturą, wśród drzew, z dala od zgiełku. Miasto nas męczy. Syn Łukasz często jeździ w góry, które są jego pasją. Córka Marta ma duszę artystki, więc przyroda też jest dla niej inspiracją. Zaś żona mobilizuje do aktywności fizycznej.
- To znaczy, że się pan leni, skoro trzeba mobilizować?
- Leniem to na pewno nie jestem, bardzo lubię wszelki ruch. Dwa, trzy dni w tygodniu biegam i to tak, że potem zmachany rzucam się na łóż-ko bez tchu. I takie zmęczenie mi odpowiada. Ale odrobiona dopingu, zwłaszcza ze strony najbliższych, nigdy nie zaszkodzi. Zresztą żona robi to bardzo subtelnie.
- Powiedział pan kiedyś: "Wyciągam wnioski z przeszłości, myślę o tym, co przede mną". To życiowe motto?
- Myślę, że to może być motto każdego człowieka. A przy okazji, takie podejście do życia nastraja optymistycznie, bo daje nadzieję na lepsze jutro.
Dziękuję za rozmowę.