Tomasz Zubilewicz: Pogodny ze mnie człowiek

2010-12-13 12:39

Gdziekolwiek się pojawi, wszyscy pytają go, jaka będzie pogoda. A on zawsze odpowiada z uśmiechem, nawet jeśli nie ma pojęcia, jak to będzie z aurą. Bo Tomasz Zubilewicz to człowiek niezwykle radosny z natury

- To prawda, że dzwonią do pana nawet kibice piłkarscy i pytają, czy będzie padało, bo oni chcą wiedzieć, czy mecz się odbędzie i czy mają kupować bilety?

- A tak, zdarzają się takie telefony. I nie tylko. Nieznani ludzie zaczepiają mnie na ulicy, bo chcą wiedzieć, czy mają jechać na wakacje do Tunezji, czy pozostać w Polsce, jaka więc będzie pogoda. Albo, tak jak teraz, w okresie przedświątecznym, dopytują oczywiście o pogodę na Boże Narodzenie.

- I co, pan tak od razu, jak z rękawa, sypie tymi temperaturami, wiatrami?

- No nie, aż tak, to nie. Ale wtedy zawsze uczciwie przyznaję, że jeszcze za wcześnie na prognozę albo że nie wiem.

- Widać, że ma pan pasję pogodową, lubi pan o tym rozprawiać. Zresztą, pogodny z pana człowiek. Nawet pod parasolem, w strugach deszczu pan się uśmiecha. Ten typ tak ma?

- Odkąd pamiętam, byłem blisko natury, lubiłem obserwować zmiany, jakie w niej zachodzą. Czułem się znakomicie na tzw. jej łonie. Lubię zielony kolor, który mnie uspokaja, wycisza i nastraja optymistycznie. Dlatego jako kierunek studiów wybrałem geografię.

- Stąd wzięły się także pańskie zainteresowania ekologią? Kolektory słoneczne w ogrodzie, energooszczędne oświetlenie w domu i inne tego typu rozwiązania?

- Fascynacja ekologicznymi rozwiązaniami to raczej efekt budowy domu. Jak zacząłem parę lat temu, to siłą rzeczy interesowałem się takimi metodami, które są tanie, ekonomiczne, jednocześ- nie zdrowe i przyszłościowe. I gdy zobaczyłem, jak ogromne mogą być oszczędności, to wciągnąłem się jeszcze bardziej. Teraz myślę o pompie ciepła.

- W zwykłych, codziennych sprawach również jest pan tak ekologiczny, np. podczas zakupów? Długo stoi pan przed półką, słowo po słowie czytając etykiety?

- Nie przesadzam, bo wiem, że te ulotki też mogą być róż-nie pisane i zdarzają się na nich przekłamania. Ale już wiemy, co szkodzi, co jest dla nas zdrowe i tak robimy zakupy. Żona jest doskonałym doradcą. A jak mamy ochotę kulinarnie zaszaleć, to sobie nie odmawiamy. Bo jeśli rezygnacja z czegoś smacznego miałaby skutkować pogorszeniem nastroju, to dziękuję, nie. Dobry humor to u nas podstawa.

- Rodzina też tak podchodzi do życia?

- Nie ma innej opcji. Dobrze czujemy się w bliskości z naturą, wśród drzew, z dala od zgiełku. Miasto nas męczy. Syn Łukasz często jeździ w góry, które są jego pasją. Córka Marta ma duszę artystki, więc przyroda też jest dla niej inspiracją. Zaś żona mobilizuje do aktywności fizycznej.

- To znaczy, że się pan leni, skoro trzeba mobilizować?

- Leniem to na pewno nie jestem, bardzo lubię wszelki ruch. Dwa, trzy dni w tygodniu biegam i to tak, że potem zmachany rzucam się na łóż-ko bez tchu. I takie zmęczenie mi odpowiada. Ale odrobiona dopingu, zwłaszcza ze strony najbliższych, nigdy nie zaszkodzi. Zresztą żona robi to bardzo subtelnie.

- Powiedział pan kiedyś: "Wyciągam wnioski z przeszłości, myślę o tym, co przede mną". To życiowe motto?

- Myślę, że to może być motto każdego człowieka. A przy okazji, takie podejście do życia nastraja optymistycznie, bo daje nadzieję na lepsze jutro.

Dziękuję za rozmowę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki