Jedziemy przez las, mijamy kilka domków, skręcamy w piaszczystą drogę. Po jej lewej stronie stoi uroczy drewniany dom. Posiadłość nazywa się "Mańkówka". Informuje o tym tablica. Właściciel domu, Marian Kociniak, dostał ją od Andrzeja Zaorskiego (69 l.) na 60. urodziny. Na imprezie bawiło się tu wówczas ponad 100 osób.
Przeczytaj koniecznie: Marian Kociniak: Złodzieje nie okradajcie mnie już
- Mieliśmy kiedyś kawałek domu na wsi, ale straciliśmy go. Tęskniliśmy za przestrzenią, zielenią. Jednej niedzieli pojechaliśmy z dziećmi do ogrodu w Powsinie. Nie dało się przejść. Więc następnej wybraliśmy się do tężni w Konstancinie. A tam: "Pani posunie się na ławce. Nie można się trochę ścisnąć?!". Wszędzie był taki tłok..., że postanowiliśmy poszukać ziemi - tak o powodach powstania "Mańkówki" opowiada Grażyna Kociniak, żona pana Mariana.
Miejsce znaleźli prawie 20 lat temu. Dom szybko stanął na działce pod laskiem. Cały z drewna. Ma powierzchnię ok. 100 metrów kw. Na dole jest sypialnia właścicieli, kuchnia, łazienka, salon z kominkiem. Na górze są dwa pokoje. Jak zapewnia aktor, mają tu wszystko. Telewizor, zmywarkę... I nic więcej im nie potrzeba. Ale najważniejszą rzeczą, jaką tu mają, nie jest ani świeże powietrze, ani widoki. Najważniejszą rzeczą, jaką tu mają, jak mówi Kociniak, jest spokój.
- To jest eden, mój azyl, tu wypoczywam, nabieram sił - opowiada aktor.
Patrz też: Marian Kociniak: Mama płakała, gdy zobaczyła mnie na scenie (ZDJĘCIA)
Ale czy ludziom z miasta po dłuższym pobycie tutaj nie nudzi się? - pytamy aktora i jego żonę. Patrzą na nas z uśmiechem. - Nie - odpowiadają chórem.
Czytają książki, pielęgnują ogród, robią nalewki, pitraszą i...
Naszą rozmowę przerywa telefon. - No to przyjdźcie na brydża - słyszymy, gdy aktor rozmawia przez telefon. - Coś upitraszę, jakieś mięsiwo z grilla. Może zrobimy ognisko...
Będą goście! Kociniakowie robią imprezę.
- Wielu znajomych ma tu domy - tłumaczy pani Grażyna.