Kiedy się poznali, ona miała zaledwie 22 lata, a on 36. I choć mama ostrzegała ją przed nim, bo miał żonę i dziecko, Ewa postanowiła walczyć o to uczucie. Kiedy poprosił ją o rękę, od razu powiedziała „tak”. Ich miłość była niezwykle silna. Małżonkowie byli ze sobą tak blisko, że nawet prosili Boga, by zabrał ich do siebie w tym samym czasie.
– Czasem się zastanawiam, jak on by sobie poradził, gdybym musiała odejść z tego świata pierwsza. Dlatego proszę Boga, by zrobił tak, żebyśmy odeszli razem, żeby żadne z nas nie musiało cierpieć. Wiem, jak jemu byłoby ciężko. Ja bym sobie poradziła, ale Krzyś nie – wyznała przed laty pani Ewa.
ZOBACZ: Ostatnie słowa Krzysztofa Krawczyka przed śmiercią. Wypowiadał je resztkami sił
Niestety, Pan Bóg postanowił inaczej. Krzysztof Krawczyk zmarł 5 kwietnia po trzytygodniowym pobycie w szpitalu. Do domu wrócił na Święta Wielkanocne, jednak w poniedziałek jego stan nagle się pogorszył, a pani Ewa wezwała pogotowie. Kilka godzin później odebrała telefon z informacją o śmierci męża.
Wdowa po artyście jest zrozpaczona. To trudny dla niej czas. Dostaje jednak dużo wsparcia od życzliwych ludzi. – Ewa mi powiedziała, że ludzie palą znicze pod jej domem. To bardzo wzruszające – mówi nam menedżer i przyjaciel artysty Andrzej Kosmala.
Uroczystości pogrzebowe pożegnania Krzysztofa Krawczyka rozpoczną się mszą w bazylice archikatedralnej św. Stanisława Kostki w Łodzi w sobotę, 10 kwietnia, o godz. 12. O godz. 15 Krzysztof spocznie w grobie na cmentarzu w Grotnikach. – Krzysztof w 1995 r. kupił dom w Grotnikach. Od razu zakochał się w tej wsi. Jakiś czas temu wykupił miejsce na cmentarzu. Jest ono na cztery osoby – wyjaśnia.
Z powodu pandemii do katedry będzie mogło wejść tylko 130 osób. – Na wejściu będzie lista i nikt spoza niej nie będzie mógł wejść do środka. Pogrzeb będzie miał charakter państwowy, będą warta honorowa i salwy – mówi nam pan Andrzej.