Kto wygrał? Maja Bohosiewicz! To ona zgromadziła najwięcej głosów jurorów i swych, poprzebieranych za kolegów koleżanek, jak i koleżanek przebranych za kolegów. I to ona wręczyła czeka na 10 tysięcy złotych ośrodkowi dla dzieci, które dzięki tym pieniądzom będą mogły wyjechać na kolonie. Ale, po kolei...
Jako pierwszy przed nami Jacek Kawalec jako Afric Simone w utworze "Ramaya". Trenował wytrwale, jak było widać po wstępie do występu. Równie trudna jak śpiew w bliżej nieokreślonym języku byl sposób poruszania się po scenie. I to w jakim kostiumie! Fioletowe, obcisłe i pewnie mocno pluszowe spodnie i takaż góra! A te buty! : ) Panie Jacku! Szacun, wyglądał pan świetnie!
Jacek Kawalec dostał od Małgorzaty Walewskiej oryginalny winyl Africa Simone. DJ Adamus zdradził, ze też kochał piosenki Africa Simone, tak jak jego rodzice. Katarzyna Skrzynecka: świetnie uchwycona dzikość Simone. Królikowski: faceci w twoim wieku w tym zawodzie zazwyczaj obnoszą się ze swoją powagą, na szczeście Ciebie to nie dotyczy!
Kolejna postać - niesamowicie znów zmieniona Basia Melzer, tym razem jako jako Kate Bush w utworze "Wuthering Heights". Wiotka, delikatna, cała w bieli,aż widać jak targana wiatrem z Wichrowych Wzgórz. Głosowo - rewelacja! Naprawdę! Ale Melzer jest świetną piosenkarką, przekonać się o tym można było już od czasów "Grającej szafy" w teatrze Buffo. Rewelacyjny występ, na nas zrobiła wielkie wrażenie!
- Wielokrotnie obejrzałam ten teledysk przed dzisiejszym występem - mówiła Katarzyna Skrzynecka. - I nie tylko zaśpiewałaś, ale nawet ruszałaś się tak samo. Królikowski: ogromne wrażenie, dałaś nam tyle, ze stałaś się przez chwilę naszą własnością. Małgorzta Walewska też coś mówiła, ale nic nie zrozumieliśmy, podobnie jak Piotr Gąsowski.
Marek Kaliszuk jako Usher w utworze "Yeah". Miał sporo obaw przed tym występem. Trudny, piekielnie trudny kawałek. Nie tylko dlatego, ze trzeba nosić białe spodnie i białe buty. Nie położył tego wokalnie, poruszał się całkiem przyzwoicie. Jak widać przystojny facet zawsze sobie poradzi, a Kaliszuk ma do tego jeszcze najwyraźniej sporo talentu.
Fakt, że Kaliszuk świetnie wyglądał, zauwaźyła też Małgorzta Walewska. Katrzyna Skrzynecka przypomniała, że sam Asher nie dźwignął wokalnie tego kawałka. - Nieźle ściemniasz - zażartowała. DJ Adamus też chwalił. Podobało się, nie ma co kryć.
Kuba Molęda jako Margaret w utworze "Thank You very much". O, to będzie trudne, by upodobnić Kubę do ślicznej dziewczyny, jaką niewątpliwie jest Margaret. A i poprzeczka wokalnie jest postawiona wysoko. Jak poradzi sobie z utworem znanym jak Europa długa i szeroka? Za chwilę się przekonamy, bo w Polsacie właśnie zaczyna się pierwsza przerwa na reklamę.
Duża ta Margaret, rusza się delikatnie, śpiewa nie aż tak dobrze jak oryginał, ale - jak zauważył DJ Adamus - udało się zachować tembr głosu, a to i tak duża sztuka. Sama Margaret z widowni ładnie podziękowała za występ, ale miała jedną wątpliwość, czy rzeczywiście aż tak porusza biodrami.
Przyszedł czas na Maję Bohosiewicz jako Till Lindemann z Rammstein w utworze "Du hast". Maja śmiała się, ze pochodzi ze Śląska, je wurst i jeżdzi niemieckim autem, wiec o tyle miała łatwiej w przygotowaniach. Na pewno mocno napracowali się charakteryzatorzy. Straszny Till wyszedł całkiem przekonywająco. Swiatło z ust, chropawy głos i szarpane ruchy z całą scenografią grały znakomicie. Lekko gorzej było z głosem, bo lepiej było słychać muzykę i chórki niż samą Maję.
Paweł Królikowski stwierdził, że takiej muzyki to on raczej nie słucha do snu, ale coś jest w tych niemieckich kawałkach, których im bardziej się boimy, tym chętniej chcemy ich słuchać. Okazało się też, że to przez sztuczne zęby z podświetleniem w ustach nie dało się śpiewać. Wielkie brawa, że w takich warunkach Maja choć próbowała. Jak sobie z tym radzi Till?
Joanna Liszowska jako Jennifer Lopez w piosence "Papi". Ona jest J Li, prawie jak J Lo. Twarz zrobiona zna-ko-mi-cie. Ale w całej Liszowskiej jest materiału przynajmniej na dwie Lopez. Głosowo było nieźle, świetna choreografia. Paweł Królikowski tak zapętlił się w w pochwałach, że nie bardzo byłło wiadomo, co tak naprawdę chciał powiedzieć. Na szczęście zaczął się w końcu śmiać sam z siebie.
Magda Steczkowska jako Lenny Kravitz w utworze "It ain't over til it's". O, rany! Ależ ona, czy raczej on wygląda! No, po prostu dzieło sztuki charakteryzatorów. Wokalnie poradziła sobie znakomicie, choć jeśli popatrzeć na to, co miała na twarzy i ciele, trudno sobie wyobrazić jak się śpiewa w takich warunkach. Ale Steczkowska pporadziła sobie świetnie z tym - napowietrzonym - jak -określiła to Małgorzata Walewska - głosem Krawitza.
Przed nami jeszcze występ Jerzego Połomskiego, czyli Marcina Przybylskiego w kultowym utworze lat chyba siedemdziesiątych, czyli"Cała sala". Ale przedtem przerwa reklamowa.
Już po przerwie. A na scenie Jerzy Połomski. Co ciekawe, tym razem lepiej i podobniej do oryginału brzmi głos. Postać aż tak nie przypomina Połomskiego. O, jej... To musiał być hit w dyskotekach tamtych lat. Pewnie tańczyło się to, trzymając się za rączki i posuwistym krokiem przemierzało się przestrzeń w parach... Nagle na scenie pojawił się też Artur Chamski w roli Ireny Santor.
- Piękne odtworzenie, bo pan Jerzy jest wciąż ikoną polskiej piosenki - mówił Paweł Królikowski, który przyznał, ze słucha w samochodzie płyt Połomskiego. - Jesteś tak podobny do Jerzego Połomskiego, przepięknie zrobiłeś tę postać - mówiła Katarzyna Skrzynecka.