Dramat Stana Borysa. Artysta nie może śpiewać! TYLKO U NAS! [WYWIAD]

2019-07-25 6:20

Jeszcze kilka miesięcy temu fani Stana Borysa (77 l.) wypełniali sale koncertowe po brzegi, a gdy artysta śpiewał słynną „Jaskółkę uwięzioną”, wszyscy mieli łzy w oczach. Dziś gwiazda nie może wydobyć z siebie dźwięku. To konsekwencja udaru niedokrwiennego mózgu, który przeszedł w lutym tego roku. Od pięciu miesięcy Stan dzielnie walczy o powrót do zdrowia. Jest coraz lepiej, zaczął już chodzić. Teraz zrobi wszystko, by znów śpiewać. W rozmowie z „Super Expressem” wokalista szczerze opowiada o trudnościach, które go spotykają.

Stanie, od udaru, który przeszedłeś, minęło pięć miesięcy. Jak się dziś czujesz?

- Tak, to już prawie pół roku, od kiedy jestem między szpitalem a ośrodkami rehabilitacyjnym. Bywają dobre i słabsze dni. Ta choroba wymaga czasu i cierpliwości.

Możesz już chodzić, ale jak czułeś się wtedy, kiedy przez kilka miesięcy nie mogłeś nawet stać o własnych siłach?

– To wynik bardzo skomplikowanej rehabilitacji. Robię wszystko, by zapomnieć o tym, kiedy nie mogłem wstać i przez ćwiczenia staram się stanąć do pionu i iść do przodu.

Co sprawia ci największą trudność?

– Trudności jest wiele, ale należy je pokonywać. Odważę się powiedzieć, że minął już najgorszy okres, a najtrudniejsza była niemoc.

Stanie, a co daje ci teraz największą radość?

– Lekarze kazali mi odrzucić wszelkie pomoce i wprowadzają rehabilitacje, która uczy mnie ruchu kończyn, które były niewładne. Radość jest w tym, że niektóre ćwiczenia mogę wykonać sam.

Wiem, że pracujesz z logopedą nad poprawą mowy. A czy próbowałeś już śpiewać?

– Niestety, mój głos jeszcze śpi. Na szczęście nie straciłem mowy ani pamięci. Powtarzam wiersze i piosenki. Mam nadzieję i wiarę w to, że dojdę też do głosu śpiewanego. Żyję pozytywnymi myślami. Lekarze jeszcze nie chcą się wypowiadać w tym temacie.

Rozmawiał Adrian Nychnerewicz

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki