TYLKO W SE! 50 lat z Marylą i kulisy nowej płyty

2017-04-21 7:00

W tym roku świętuje 50-lecie swojej pracy na scenie i z tej okazji nagrywa nową płytę. Maryla Rodowicz zaprosiła do swojego studia nagraniowego tylko dziennikarza "Super Expressu". Opowiedziała o muzyce, o samotności po rozstaniu z mężem i o przemijaniu.

- Jesteśmy w studiu nagraniowym, gdzie powstaje pani najnowsza płyta. Prace zaczęły się już rok temu. To dowodzi, że wbrew temu, co mówi na pani temat jedna z wokalistek, nie przychodzi pani do studia "na gotowe".

- No nie! Jestem twórcą kształtu tych piosenek od początku. To ja decyduję o repertuarze, jakie utwory, jakie teksty.

- Jaki będzie ten album?

- Balladowy i tekstowy - te teksty są bardzo istotne, pokoleniowe. Trochę klimaty Boba Dylana. Na pewno jest to płyta gitarowa. To moje korzenie i brzmienia całego mojego 50-lecia kariery artystycznej.

- To naprawdę już 50 lat?!

- Tak, w tym roku mija pięćdziesiątka. Właśnie fani przypomnieli mi, że w tym roku mija dokładnie 50 lat od mojego debiutu na festiwalu piosenki studenckiej. Powiedziałam: "Rzeczywiście. Ludzie! Coś z tym trzeba zrobić".

- Co jest pani największym osiągnięciem przez te 50 lat?

- Publiczność. To, że ludzie dalej chcą mnie słuchać, mimo że znają mnie jak własną kieszeń. Przychodzi też młoda widownia, nowe pokolenie i ta muzyka trafia także do ich serc. Myślę, że dlatego, że to jest muzyka gitarowa, która się po prostu nie starzeje.

- Czy skupiając się tak bardzo nad płytą, bywa pani nieznośna w domu?

- Nie mam dla kogo być nieznośna, bo mieszkam sama. Tylko z moją mamą, która jest leżąca od kilku miesięcy. No i właściwie siedzę sama. Z kotami.

- Smutno to brzmi.

- No bo to nie jest takie wesołe nie mieć do kogo wrócić... Ale ponieważ pracuję intensywnie nad płytą, to całe dnie mam zajęte. Mam dzieci. Teraz sprawiłam sobie przyjemność i polecieliśmy z synem do Nowego Jorku. Spędziliśmy fantastyczny tydzień - mimo że był mróz i spadło dwa metry śniegu. Byliśmy w operze, na koncercie Stinga, na Broadwayu. Działo się. Był oczywiście shopping. Karta płatnicza w pewnym momencie odmówiła posłuszeństwa (śmiech).

- Wszyscy wiemy, co się dzieje ostatnio w pani życiu prywatnym.

- No tak, mąż się wyprowadził...

- Na pewno bardzo to pani przeżywała.

- Nadal przeżywam.

- Czy te emocje znajdą odbicie na płycie? Artysta jest najbardziej twórczy, kiedy w jego życiu nie dzieje się dobrze.

- To prawda. Większość tekstów to teksty refleksyjne. Są o miłości, ale są też i o śmierci. Gdy śpiewałam, czasem zaciskało mi się gardło z emocji.

- Madonna powiedziała ostatnio: "Nie starzej się, ponieważ starzenie się jest grzechem. Będziesz krytykowana i nie będą cię grali w stacjach radiowych". Czy pani czuje się dyskryminowana artystycznie ze względu na wiek?

- Nie, absolutnie. Zresztą tu w studiu wszyscy wiedzą, że ja mam takie zasady: nie chorujemy, nie umieramy, nie starzejemy się! I do przodu!

- Ja cały czas mam wrażenie, że pani i tak jest bliżej wiekiem do Dody niż na przykład Ireny Santor.

- To pewnie przez sposób ubierania się.

- Nie. To młodość ciała i ducha!

- O, to to na pewno! (śmiech).

- A jak pani dba o wokal w tak intensywnym czasie nagrań?

- Staram się nie przeziębiać, czyli szaliczek obowiązkowo. Natomiast śpię przy szeroko otwartym oknie, w niskiej temperaturze. Jest taka historia o żonie generała Zajączka. Ona kładła sobie pod łóżko lód. Miała 80 lat i miała młodych kochanków.

- (śmiech) Ciągniemy ten temat? Tylko że aż się zawstydziłem!

- Czy mam młodych kochanków? (śmiech). Mam młodych fanów! Większość z nich znam, bo jeżdżą na wszystkie koncerty. Przytulamy się.

- Widziałem na pani profilu na Facebooku bardzo odważne komentarze młodych chłopców. Pani uroda zwala ich z nóg!

- No zdarza się, że czuję, iż mnie adorują. Zresztą jeden utwór nagrywam właśnie dla nich: "Pod sceną chłopaki szaleją". Zaśpiewam w nim z Kayah.

- To prawda, że w tych ostatnich miesiącach mogła pani liczyć na Kayah? Przyjaźń w show-biznesie istnieje?

- To jest taka babska solidarność. Tak, wspiera mnie, wspiera. Doda też mnie wspiera. Dzwoni do mnie czasem.

- Ja też panią wspieram.

- Tak?! To od razu czuję się raźniej i jest mi weselej!

Zobacz także: Sosnowiec: Marihuana w restauracji po Kuchennych rewolucjach Magdy Gessler

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają