Wedle plotek ma u nich olbrzymie powodzenie. Nie korzysta z niego, bo od lat zakochany jest w swojej żonie. Ale czy kiedyś, gdy jeszcze nie był z nikim na stałe związany, korzystał w kontaktach z kobietami z tego, że jest gwiazdą?
- W latach 70-tych, gdy zaczynałem, koledzy opowiadali, że wchodzili do jakiejś knajpy i na studencką legitymację PWST podrywali dziewczyny. Zawsze traktowałem ich opowieści anegdotycznie i jako żart. Nigdy nie podrywałem dziewczyn na tzw. aktora, bo świadczyłoby to, że nie wierzę w siebie, w swoje możliwości. Nigdy nie miałem kompleksów. Wstydziłbym się podrywać na aktora, byłbym sztuczny i pewnie nic by z tego nie wyszło - opowiedział aktor czytelnikom "Rewii".
Brak kompleksów to jedno, a uroda to drugie. Czy waszym zdaniem Tyńca można uznać za superprzystojniaka?