Janda od 22 lat mieszka w podwarszawskim Milanówku, w przepięknym domu wybudowanym przez słynnego tenora Stanisława Gruszczyńskiego (68 l.). Budynek jest wpisany do rejestru zabytków. I jak to bywa ze starymi domostwami, wiążą się z nimi różne, nawet straszne historie.
Zobacz: Krystyna Janda w 5. rocznicę śmierci męża upije się nalewką
- Koleje losu samego domu są dramatyczne, ściśle związane z Powstaniem Warszawskim i obozem przejściowym w Pruszkowie, z kolejnymi właścicielami i ich rodzinami, a pół cmentarza milanowskiego zajmuje kwatera białych betonowych krzyży, to groby ludzi, którzy umarli w mojej dziś sypialni. Wtedy to była sala szpitala, gdzie leżeli najciężej ranni - opisuje Janda na swoim blogu. - Zdarzyło się i nam, naszej rodzinie tutaj kilka rzeczy znaczących i prawie niemożliwych, niewiarygodnych, z pogranicza guseł, czarów i zabobonów, ale niewątpliwie COŚ w tym domu, miejscu, jest. W tych murach COŚ trwa - dodaje.
Przeczytaj: Seksbomby PRL-u: Krystyna Janda jak trzeba, to się rozbiera
Mimo to Janda nie ukrywa, że dom kojarzy jej się z rodzinnym szczęściem i radością. - Tu urodzili się już moi synowie, tu co roku cała nasza rodzina gromadzi się z okazji świąt, rocznic, urodzin mojej mamy... Tu w tym domu umarł mój ojciec i mój mąż. Moja babcia stale rozmawiała z zaświatami, więc i ja się odważę: Panie Stanisławie, dziękuję za dom - kończy aktorka.