Stanisław Janicki: Uciekałem przed wojną zdezelowaną ciężarówką

2010-01-25 2:30

Stanisław Janicki (77 l.) o przedwojennych gwiazdach filmowych wie wszystko. Przez 32 lata w TVP w programie "W starym kinie" opowiadał o ich życiu i o tym, jak powstawały filmy, m.in. "Jadzia" z Jadwigą Smosarską (73 l.) i "Manewry miłosne" z Aleksandrem Żabczyńskim (58 l.). Ale dziś popularny dziennikarz opowiada "Super Expressowi" o swoim życiu.

Miejsce mego urodzenia nazywało się Vacuum Oil Company. Bo była to rafineria ropy naftowej, istniejąca zresztą do dziś (pod inną, rzecz jasna, nazwą), a leżąca wtedy między Dziedzicami a Czechowicami. Przed laty i teraz istnieje tam maleńka stacja kolejowa o nazwie Czechowice-Dziedzice Przystanek.

Przejeżdżam tamtędy pociągiem często i widzę dom, w którym się urodziłem. Były dwa: biurowy i mieszkalny. W tejże rafinerii pracował bowiem jako księgowy mój ojciec - Edward Janicki.

Mojej mamy, niestety, w ogóle nie pamiętam. Znam ją jedynie z nielicznych fotografii. Bo mama była ciężko chora na chorobę wtedy śmiertelną - gruźlicę. Właściwie cały czas przebywała w szpitalach, sanatoriach, a przecież dzieci do chorych na "tbc" nie dopuszczano.

I słusznie, ale ciągle napawa mnie to smutkiem, że najwięcej zdjęć mamy, jakie posiadam, to zdjęcia z jej pogrzebu. Zmarła tuż przed wybuchem wojny…

Kiedy miałem pięć lat, przeprowadziliśmy się do Warszawy. Po latach dowiedziałem się od wujka, dlaczego ojca przeniesiono do centrali firmy, którą był wówczas potężny koncern amerykański Standard Oil. Otóż miał opracować i przygotować plan zabezpieczenia naszej armii w materiały pędne (benzynę, olej) na wypadek wojny.

Czytaj dalej >>>


I wybuchła wojna. Ojciec został zmobilizowany, a my, to znaczy starszy brat Adam i ja wraz z ciocią Manią z Tarnowskich Gór, uciekaliśmy ostatnim - przed zamknięciem okrążenia Warszawy - służbowym samochodem firmy. To była niedokończona ciężarówka, bez drzwi w szoferce, bez przedniej szyby, bez burty! Wszyscy, którzy są kierowcami, wiedzą, co to znaczy prowadzić samochód w takich warunkach! A jechać mogliśmy tylko nocą. Od świtu do zmierzchu trwały przecież ataki lotnictwa niemieckiego. I tak przebijaliśmy się wśród tysięcy uciekinierów na Ukrainę, aż dotarliśmy do wsi Palikrowy, niedaleko Podkamienia.

Skąd mieliśmy benzynę? Wszak tą ciężarówką jechały żony, matki, rodziny pracowników Standard Oilu, więc tuż za szoferką stały dwie ogromne blaszane beczki z paliwem. Wystarczyłby jednak jeden zbłąkany pocisk karabinowy i pozostałoby po nas tylko wspomnienie…

Nie zapomnę, mam w oczach każdy szczegół tego oto zdarzenia. Zaczyna świtać, trzeba jak najszybciej znaleźć jakieś miejsce, w którym będziemy mogli się ukryć i doczekać nocy. Został ostatni kawałek drogi do przejechania. Nagle wyrasta przed nami drewniany wiadukt, ale cały w płomieniach. Musimy przejechać, bo hitlerowskie messerschmitty nas za chwilę dopadną. Kierowca podejmuje męską decyzję: jedziemy!

Z duszą na ramieniu udaje się przejechać, odwracamy głowy i co? Jak w klasycznym filmie wojennym - ledwo przejechaliśmy, a most runął!

Ponieważ interesuję się od dawna przeszłością, wiem - także z własnego doświadczenia - że historia lubi paradoksy czasami okrutne, czasami zbawienne.

Pakt Ribbentrop-Mołotow jest jednym z najbardziej haniebnych wydarzeń, nie tylko naszych dziejów. Ale dzięki temu paktowi ja (i nie tylko ja) żyję. W tym pakcie był bowiem zapis, że wszyscy ci, którzy urodzili się na terenach aktualnej Rzeszy, mogą wrócić do miejsc zamieszkania. Ciocia stała przed trudnym dylematem - pozostać na terenach polskich, ale pod okupacją radziecką czy wracać do domu (Śląsk) opanowanego przez Niemców. Podjęcie decyzji ułatwili jej - jeśli tak można powiedzieć - nacjonaliści ukraińscy, którzy spośród polskich uciekinierów wyłapywali tych, którzy związani byli, w ten czy inny sposób, z polskimi wojskowymi. A mąż cioci, czyli mój wujek, był powstańcem śląskim uhonorowanym wieloma odznaczeniami. I te odznaczenia ciocia miała przy sobie niczym świętą relikwię. A to był wyrok śmierci. Niestety, byłem przypadkowym świadkiem wykonywania takich "wyroków" bez sądu…

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają