Gdy wydaje się, że Amy Winehouse sięgnęła już dna i niżej upaść nie można, piosenkarka zaskakuje wszystkich, pokazując, że dno jest dopiero przed nią i zrobi jeszcze wiele głupich rzeczy zanim je osiągnie.
Piosenkarka wzięła udział w imprezie, na której zbierano fundusze na jej ulubioną londyńską knajpę Hawley Arms (spłonęła pół roku temu). Gdy Amy wychodziła z lokalu, jakaś kobieta chwyciła ją za rękę. Gwiazda bez namysłu ją spoliczkowała.
Żeby było ciekawiej, na imprezę Amy zabrała swoją 12-letnią chrześnicę Dionne Bromfield.
- Amy była wstawiona, bełkotała i zataczała się. Przykro było patrzeć, jak musi się nią opiekować mała dziewczyna, która sama wymaga opieki - mówi źródło.