Ujawniamy. Dziennikarze byli narzędziem mafii. Bawili się z gangsterami na pamiętnej imprezie

2018-09-29 6:03

Janusz Szostak (61 l.) od wielu lat zajmuje się tematyką przestępczości zorganizowanej w Polsce. Jest autorem m.in. serii hitowych książek z cyklu „Masa”, której to najnowsza część „Bandyci i celebryci” trafiła właśnie do sprzedaży. Dziennikarz wszedł w ten gangsterski świat w latach 90. Na początku pisał w „Expressie Wieczornym”, a obecnie zajmuje się tą tematyką w magazynie „Reporter”, który wydaje. Jednak nigdy nie stał się przyjacielem mafii. A nie wszyscy w tej branży utrzymali zdrowy dystans...

– Moje relacje z gangsterami nie wykraczały poza sferę zawodową, choć czasami były bliskie. Wielu dziennikarzy miało dobre relacje, niektórzy się lubili, a niektórym grożono, zastraszano. Tu jest podobnie jak w polityce. Nie wolno wchodzić na stopę koleżeńską. Trzeba mieć dystans, inaczej człowiek staje się narzędziem, pisze pod cudze dyktando – tłumaczy nam Szostak. Wspomina przy okazji głośną imprezę z 1996 r.
– To była impreza w warszawskim klubie „Dekadent”. Zjechała tam mafia pruszkowska, było wielu celebrytów i dziennikarzy. Niektórzy z nich integrowali się bardziej. Potem była gruba afera, bo ukazały się zdjęcia ze wspólnego balu. Parę osób poleciało… To były zwykłe bartery – coś za coś – opowiada autor cyklu „Masa”.

Janusz Szostak

i

Autor: Materiały prasowe Janusz Szostak - autor książki "Komando śmierci"

Teraz nasz światek przestępczy wygląda już inaczej. – Trochę się zmieniło. Kiedyś gangi miały parcie na szkło. Jak pisali o kimś w gazecie, to znaczyło, że jest wielkim gangsterem. Teraz wiadomo, że popularność od razu ściąga też policję. Popularność prowadzi do zguby, dlatego gangsterzy żyją w cieniu – podsumowuje Szostak.

Jarosław Sokołowski ps. Masa

i

Autor: Piotr Grzybowski/Super Express Jarosław Sokołowski ps. Masa

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki