Paulina Smaszcz przez wiele lat była żoną Macieja Kurzajewskiego (50 l.). Małżeństwo nie przetrwało jednak próby czasu i zakończyło się rozwodem. Za jego sprawą Smaszcz zaczęła budzić zainteresowanie mediów. Gwiazda nie unika bowiem kontrowersyjnych wypowiedzi na temat byłego męża, ale też jego obecnej ukochanej Katarzyny Cichopek. Ze szczerością opowiada także o swoim życiu, również o traumatycznych przeżyciach.
"Zaszłam w ciążę bliźniaczą. Początek 6 miesiąca, niestety, diagnoza. Jedno dziecko już nie żyje od dwóch tygodni, drugie właśnie umarło. Moje życie jest zagrożone. Muszę szybko urodzić dwójkę martwych dzieci. Nie chciał nas przyjąć żaden szpital, bo nie mają dla mnie pokoju, a inne matki urodzą bobasy. Będę traumą dla innych. Inna odpowiedź: nie ma jak urodzić martwe, bo co oni potem z nimi zrobią. Odsyłano mnie, a ja w stanie zagrożenia życia słyszałam tylko, że jestem problemem innych zdrowych kobiet, które urodzą zdrowe dzieci i będę miała zły wpływ na ich stan psychiczny. Ja nie istniałam. Moje martwe dzieci w brzuchu też nie" - napisała.
Ukochany Pauliny Smaszcz zginął w tragicznym wypadku. "Wciąż myślę, że nagle zadzwoni"
W najnowszym wpisie otworzyła się na temat swoich byłych miłości. "Moja pierwsza miłość: wyidealizowana, myślałam, że na zawsze. Mam z niej dzieci, bo dzieci powinny pochodzić z miłości" - napisała.
Druga miłość okazała się tragiczna: "Druga miłość: trudna, pełna zwrotów akcji. Niestety niespełniona, przerwał ją jego tragiczny wypadek. Wciąż myślę, że nagle zadzwoni, jak zawsze pełen uśmiechu, radości życia i pełen pasji, jaką było latanie. Po pogrzebie nie skasowałam jego nr telefonu. Nigdy nie skasuję. Kiedy latam, przypominam sobie jego słowa, w jego ojczystym języku „Paulinka, nie martw się, masz taką energię, że niebo uśmiecha się do Ciebie.”