"SE": - Chyba ciężko tak żyć pomiędzy domem w Belgii, zespołem w Polsce, do tego koncerty - cały czas w drodze.
Danzel: - Najdłużej nie byłem w domu przez 12 dni, więc nie jest źle, niektórzy jeżdżą na 3 miesiące i to jest zupełnie coś innego. To dziwne, ale to bardzo samotne życie, bo w jednej chwili stoisz na scenie, tysiące ludzi wykrzykuje twoje imię, a za chwilę lądujesz w hotelu zupełnie sam.
- Ale masz do kogo wracać, masz osobę, która na ciebie czeka.
- Oczywiście, mam żonę i dwójkę dzieci, jestem rockandrollowym tatusiem. Kiedy wracam do domu, jestem zwykłym obywatelem, na którego trochę gapią się w centrum handlowym.
- Czym różnią się koncerty w Polsce od innych koncertów w Europie, jaka jest publika?
- Jeśli miałbym porównać koncerty w Belgii do koncertów w Polsce, to różnica jest taka, że tam praktycznie nikt się nie rusza, a tutaj wszyscy dostają kompletnego szału, bawią się niesamowicie. Nie wiem dlaczego, ale myślę, że po prostu lubicie się wyluzować po całym tygodniu, pójść gdzieś z przyjaciółmi, wypić parę drinków, posłuchać dobrej muzyki i dobrze się zabawić. Na Zachodzie ludzie za dużo myślą, czepiają się szczegółów. A przecież w tym wszystkim chodzi o zabawę.
- Dlaczego tak upodobałeś sobie nasz kraj, że łączysz z nim aż tyle planów?
- Ponieważ macie najładniejsze dziewczyny w całej Europie. Macie bardzo dobrą publikę. Zostawiłem tutaj kawałek serca na scenie, lubię wracać do Polski. Publiczność jest tu dla mnie bardzo serdeczna, dodaje mi dużo energii. Jestem wdzięczny za pozytywny odbiór mojej muzyki.
- Zrobiłeś w Polsce już dwa wideoklipy. Co możesz powiedzieć o pracy z polskimi producentami, ekipami na planach?
- Współpraca przy wideoklipach w Polsce bardzo mi się podoba, ludzie są zaangażowani, produkcje są przygotowywane profesjonalnie. Nawet jeśli coś złego wydarzy się na planie, to nie ma mowy o rezygnowaniu. Podziwiam Polaków za zdrowy upór. Polskie ekipy posiadają dobry sprzęt realizacyjny, jak kamery czy światła, a to bardzo ważne.
- Wiem, że zacząłeś współpracę również z polskimi muzykami, z którymi grasz koncerty. Jak się odnajdujesz w tych nowych aranżacjach, jak ci się gra z zespołem?
- Jestem bardzo podekscytowany faktem, że gram z zespołem, bo kiedyś - jak już mówiłem - sam byłem członkiem kapeli. Moja muzyka przełożona na żywe instrumenty brzmi znakomicie, jest dużo energii i koncertowego szału. Paru ludzi może czuć się zaskoczonych, ale na pewno pozytywnie. Uważam, że zyskamy dużo jako grupa koncertowa.
- Czy planujecie zrobić trasę po naszym kraju?
- Tak, oczywiście. Trasa Live Tour rusza od maja. Całym przedsięwzięciem kieruje management z Polski, firma Music Zone. Odbędzie się od 25 do 30 dużych plenerowych koncertów, wysokiej klasy muzycy, świetne tancerki, pełna oprawa multimedialna.