- Mieszka pani w wieżowcu, ale zwykłe mieszkanie w bloku udało się pani wystylizować niemal na wiejską chatę. Piękne sosnowe meble, przedmioty, niby zwyczajne, ale z duszą... To miał być taki kawałek natury w środku wielkiego miasta?
- Miało być swojsko. Tak, żebyśmy się tu z rodziną dobrze czuli. A sosnowe meble to moja słabość. To też taki powrót do natury, może ucieczka, choć raczej schronienie przed zgiełkiem miasta.
- A ja myślałam, że po prostu lubi pani takie wnętrza... może to dlatego, że tak przekonująco gra pani Elżbietę Kleczkowską. Ale ja pamiętam panią jeszcze z innych ról. Choćby tych w teatrze na Targówku... to raczej nie kojarzy się ludycznie.
- Ach, to były wspaniałe chwile. Mam za sobą naprawdę miłe doświadczenie z tym teatrem. Dużo tam śpiewałam. Zresztą rozśpiewana była cała moja rodzina. I gdyby teraz zdarzyła się okazja pośpiewania dla szerszej publiczności, od razu się piszę.
- Praca zawodowa jest dla pani bardzo ważna? Kiedyś powiedziała pani nawet, że najważniejsza...
- Tak naprawdę to chyba trudno wymienić jedną rzecz, która jest najważniejsza. Ale praca jest z pewnością bardzo ważna.
- Czyli już nie najważniejsza...
- Dziś już chyba nie. Może to banalnie zabrzmi, ale teraz postawiłabym zdrowie na pierwszym miejscu.
- Zdrowie i coś jeszcze?
- Jeszcze raz zdrowie, a potem miłość i rodzina.
- Chodzą legendy o tym, że pani życie rodzinne to sielanka. Wspólne wieczory przy świecach oraz wielogodzinne rozmowy. I tak latami. Czy to nie monotonne?
- Jak się kogoś bardzo mocno kocha, to nie ma mowy o nudzie. Zawsze znajdzie się jakiś ciekawy temat do rozmowy. A nawet jeśli nie, to i pomilczeć czasami dobrze razem.
- Z czego potrafi się pani najbardziej cieszyć, co sprawia pani największą radość?
- Tak naprawdę potrafię się cieszyć z każdej chwili. Nawet z tych chwil, które mnie zaskakują na niekorzyść.
- I co pani wtedy robi?
- Walczę o to, by udało się to "coś", co zdarzyło się niezupełnie po mojej myśli, skierować na odpowiednie tory (śmiech).
- Dziękuję za rozmowę.