Małżonka na chwilę zeszła z nartostrady i zapadła się w śniegu. Głęboki puch uniemożliwił wydostanie się z pułapki. - Idę po ciebie! - krzyczał pan Zbigniew. I bohatersko uratował żonę z opresji.
W weekend rodzime gwiazdy szusowały po pięknych stokach w Szklarskiej Porębie. Ale biały puch okazał się zdradliwy dla żony Zbigniewa Buczkowskiego. Pani Jolanta wpadła w ogromną zaspę. Za nic nie mogła się z niej wydostać.
Buczkowski w te pędy ruszył na ratunek. I bez wahania wszedł w olbrzymią zaspę. - Złap nartę, wyciągnę cię - krzyczał do przerażonej żony.
Para wspólnie przez kilka długich minut pokonywała wielki śnieg. Pan Zbigniew bohatersko ugniatał puch, robiąc ścieżkę dla żony. Wreszcie udało się! Oboje byli bezpieczni, ale nieźle zmęczeni. Gdy dotarli do nartostrady, Buczkowski położył się na ubitym śniegu, żeby złapać oddech. - Sport nie jest mi obcy - przekonywał siebie. - Mam przecież medal w pływaniu.