"Super Express": - Jest pan technikiem budowy silników, dlaczego poszedł pan na aktorstwo?
- Troszeczkę na złość mamie, stryjom... Bo wszyscy byli inżynierami. No może mama mnie głaskała. Natomiast stryjowie byli źli. Jeden z nich to mi ręki nawet nie podawał przez wiele lat, zresztą ja jemu też...
- Pogodziliście się?
- No pewnie. W tak dobrej rodzinie!
- Nie żałował pan nigdy tej decyzji? Że jest aktorem.
- To jest bardzo ciężki zawód. Żona nie miała ze mnie pożytku. Byłem wiecznie zajęty, a to próby w teatrze, a to granie w telewizji, a to kabarety...
- A gdyby nie aktorstwo?
- Skończyłbym na pewno politechnikę i był inżynierem. Mam do tego głowę.
- Wiem, że Marysi z "Poszukiwany, poszukiwana" pan nie lubi. Uważa pan, że miał za mało czasu na przygotowanie...
- Jako ten prowadzący powinienem się bardziej przygotować, tu miałem żal do Barei, że mi nie podpowiedział, jak grać... Ale on sam przecież nie wiedział, jak grać kobietę! Wydaje mi się, że moja ulubiona i dosyć udana rola to Papkin w "Zemście" hrabiego Fredry. To jest wielkie wyróżnienie dla aktora ją zagrać... Ja zagrałem tak na trójkę z plusem. Tej roli się nie wstydzę.
- Panie profesorze, jest pan bardzo surowy dla siebie. Za skromny...
- Widziałem innych aktorów, którzy grali Papkina fantastycznie. Ja nie bardzo się do tego nadawałem, chyba byłem wtedy jeszcze za młody. Miałem wtedy dwadzieścia parę lat. Dzisiaj, gdyby mi ją zaproponowano, choć wiem, że tak się nie stanie, ale dzisiaj... Dziś zagrałbym na czwórkę.
- Podobno co drugie pokolenie dziedziczy talenty. Pana wnuczka Agata Nizińska została aktorką.
- Mam dwie córki, ale żadna nie poszła w moje ślady. Wnuczka też początkowo poszła w innym kierunku, dziś możliwe, że byłaby gwiazdą w Unii Europejskiej. I nagle przyszło jej do głowy, że pójdzie na estradę. To śliczna dziewczyna, utalentowana... A jak pięknie śpiewa! Ja nawet nie przypuszczałem, że ma tak piękny głos.
- Wróży jej pan karierę?
- Chyba tak, z tym że lata uciekają, niestety kobiecie szybciej.
- A pan? Jak się czuje? Jakiś czas temu przeszedł pan zawał?
- Serce bije jak dzwon.
- Czego panu życzyć?
- Niech zostanie, jak jest.
Zobacz też: Wojciech Pokora: Przeżyłem dwa zawały, ale mam serce jak dzwon!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail