- Lubisz zwierzęta?
- Mam w domu osiem kotów. Kiedyś było ich mniej, ale gdy już pojawiały się w moim domu, to zostawały. Według mnie to ciekawe, interesujące zwierzęta. Psy też lubię, ale koty są nieprzewidywalne.
Przeczytaj koniecznie: Julia Pietrucha - serialowa blondynka: Podobają jej się starsi panowie
- Ale podczas realizacji serialu, w którym grasz lekarkę weterynarii, pewnie miałaś konsultantów, którzy uczyli cię, jak zachować się w stosunku do zwierząt hodowlanych, dużych?
- Tak. Zanim rozpoczęliśmy zdjęcia, miałam możliwość pomieszkania na wsi, u osób, które zajmują się hodowlą zwierząt. Obserwowałam je, uczyłam się czego unikać w kontakcie z nimi, jak do nich podchodzić, jak nie pokazywać odruchu strachu, zwłaszcza przy zwierzętach większych. Niemniej do dziś trochę boję się krowy.
Patrz też: "Apetyt na życie" i "Blondynka" - nowe seriale na wiosnę
- A jak przebiegała praca na planie "Blondynki"?
- Bardzo dobrze. Świetnie rozumiałam się z reżyserem (Mirosław Gronowski - przyp. red.). Miał całkowitą wizję serialu, który realizował, a także czego oczekuje po granej przeze mnie postaci. Był przy tym otwarty na propozycje aktorów, a to zwykle dobry początek ciekawej i owocnej współpracy.
- Były jakieś minusy?
- Kiedy kręciliśmy zdjęcia w listopadzie i padał śnieg, to nie było miłe, a wręcz przerażające. Nie lubię zimy. Chciałabym, aby to co mamy za oknem, jak najszybciej zamieniło się w piękną, ciepłą wiosnę.
- Porównywałaś pracę i rolę w "Blondynce" z filmem i twoją postacią z "Jutro idziemy do kina"?
- Zawsze się to porównuje: jak się przeżywało, jak grało. W przypadku "Blondynki" moja postać powstawała głównie w oparciu o rozmowy z reżyserem, nie podejmowałam właściciwie jej analizy. Cieszy mnie też, że mogłam pracować ze zwierzętami. Ale, gdy już na ekranie oglądam efekty mojej pracy, bardzo starannie słucham, jak wypowiadam poszczególne kwestie.
- Korzystasz z rad doświadczonych aktorów?
- Tak. Uważam, że jeśli mam taką sposobność, to muszę ją jak najlepiej wykorzystać, by próbować dopasować się do ich poziomu. Nauczyłam się od nich wiele, a mam szczęście, że gram ze świetnymi aktorami. Taką osobą, z której rad korzystam, jest Marian Dziędziel. Spotkałam się z nim już na kilku planach. Wystarczy, że szepnie słówko i już wiem, co i jak mam zagrać, zinterpretować. Uwagi zawsze przyjmuję z pokorą.
- Jakie masz plany?
- Chcę wyjechać do szkoły do Londynu, by tam podszkolić warsztat aktorski. Poza tym wciąż studiuję psychologię. W wolnych chwilach zajmuję się muzyką. Wraz ze znajomymi założyliśmy zespół rockowy, więc próbuję swoich sił również na tym polu.