Jak informowaliśmy wczoraj, Patryka Vegę w ubiegłym tygodniu odwiedziła skarbówka, która zarekwirowała niebotycznie drogie Lamborghini, którym poruszał się od ubiegłego roku. Jak się okazało, za samochód nie było opłacone tło, a jego dokumenty zostały sfałszowane. Nam jednak udało się dowiedzieć, że reżyser nie miał ze sprawą nic wspólnego, bowiem Lamborghini nie było jego własnością.
- Nie prowadzimy postępowania dotyczącego pana Patryka Vegi. Samochód został zabezpieczony, natomiast pan Vega nie był właścicielem tego pojazdy, a użytkownikiem - powiedziała "Super Expressowi" prokurator Grażyna Wawryniuk.
Vega przez kilka dni był bez auta, jednak w poniedziałek pod jego dom podjechał mężczyzna, który przekazał mu kluczyki i dokumenty do czerwonego Ferrari Portofino. Pod maską tego sportowego kabrioletu pracuje turbodoładowany silnik 3.9 litra V8. Generowana moc wynosi 600 KM i 760 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Ferrari Portofino przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,5 sekundy, a prędkość maksymalna dochodzi do 320 km/h.Okazuje się, że nowa bryka została jedynie wypożyczona, a za jej użytkowanie Patryk miesięcznie będzie płacił około 40 tys. zł. Jeśli natomiast zechce je kupić, jego cena wynosi niecały milion zł.