Pan Mateusz miał 16 lat, był jeszcze w gimnazjum, gdy urzekł go głos Violetty Villas. Szybko jednak przestały mu wystarczać piosenki wykonywane przez artystkę czy książki o niej. Postanowił poznać ją osobiście.
- Udało mi się zdobyć numer do pani Violetty i zadzwoniłem do niej - wspomina Mateusz.
Gwiazda była bardzo miła. Porozmawiali chwilę i umówili się na kolejny telefon. Szybko jednak okazało się, że na normalną, otwartą rozmowę nie można jednak liczyć.
- Zawsze na straży stała jej opiekunka Elżbieta B. Ona decydowała, z kim artystka może rozmawiać. Zanim podawała pani Villas słuchawkę, trzeba było z nią zagadać. Później stała obok i kontrolowała, co pani Violetta mówi. Miałem wrażenie, że gwiazda się jej boi - opowiada pan Mateusz.
Przypomnijmy, że Elżbieta B. była opiekunką Villas. Kobiety razem mieszkały w domu w Lewinie Kłodzkim. Elżbieta B. miała kłopoty z prawem w związku z nieudzieleniem pomocy umierającej piosenkarce - siedziała za to nawet w więzieniu. Prokuratura oskarża kobietę również o znęcanie nad Villas, proces wciąż trwa. Mateusz jest świadkiem w tej sprawie. Sąd go wezwał, ponieważ ustalono na podstawie billingów, że często kontaktował się z artystką.
Mimo stałej kontroli ze strony Elżbiety B. nastolatkowi udało się zaprzyjaźnić z wielką gwiazdą. Rozmowy trwały dwa lata, aż do jej śmierci.
O czym rozmawiali? - O wszystkim. O życiu. Pani Violetta z uwagi na obecność opiekunki nie za dużo mówiła o swoim obecnym położeniu, tak jakby nie mogła. Ale chętnie opowiadała o przeszłości. Zwierzała mi się, że gdy trafiła do Stanów Zjednoczonych, stała się bardzo samotna - mówi Mateusz.
Jednak najbardziej w pamięć wryła się fanowi Villas ostatnia rozmowa z idolką.
- To było na pięć dni przed jej śmiercią. Pamiętam dokładnie, że pani Violetta była taka nieswoja, bardzo smutna. Miałem wrażenie, że chciała mi o czymś powiedzieć, ale nie mogła. Czułem, że coś jest nie tak, że dzieje się coś złego. Może bała się o swoje życie? - zastanawia się Mateusz.
Maja Bohosiewicz nago przy dziecku
Maja Bohosiewicz wyśmiewa Marinę Łuczenko?
Nagonka na Lewandowską. Maja Bohosiewicz staje w obronie trenerki