Prowadząca "The Voice of Poland" Marika twierdzi, że gdyby jej dziecko chciało zapalić skręta z marihuany, chciałaby, by zrobiło to przy niej. Uważa też, że prędzej czy później będzie chciało zrobić to z ciekawości.
- Ja sama zrobiłam to z ciekawości - przyznaje w tvp.info. Dodaje jednak, że w tej chwili nie używa "tego typu atrakcji", bo się boi. I czuje się niezręcznie odpowiadając na to pytanie.
- Dawniej te miękkie narkotyki były przewidywalne i człowiek wiedział, jakiego się spodziewać efektu. Teraz są to jakieś dziwne twory, liście marihuany nasącza się rozpuszczalnikami albo hoduje w jakiś dziwny sposób - mówi.
Boi się ryzyka, bo - jej zdaniem - prawdopodobieństwo, że dostanie się "przelot, z którego się może nie wrócić", jest wysokie.
- Jeśli ten mój dzieciak by do mnie przyszedł najpierw powiedziałabym mu: „Dzieciak z Ciebie, przestań, nie wygłupiaj się”, chociaż jak tak będę mówić to do mnie nie przyjdzie i będzie palić z kolegami pod blokiem jakieś g… - zastanawia się gwiazda. To by była "rodzicielska porażka".
Wolałaby raczej zabrać dziecko do holenderskiego Coffee Shopu gdzie używki są atestowane, kontrolowane. - Rodzic może wziąć dziecko za łapkę i zaprowadzić do takiego znajomego miejsca i powiedzieć chcesz spróbować czegoś to spróbuj, ale czegoś, po czym ci nie wykręci mózgu i osobowości - opowiada Marika. I dodaje, że teraz "pozostaje wierna narkotykom, których nazwy to adrenalina, endorfina, dopamina".