Lata 60. i 70. należały do nich. Zarówno Czerwone Gitary, dzięki którym Seweryn Krajewski zyskał ogromną sławę, jak i Helena Vondráčková byli na samym szczycie. Czeszka w 1977 roku przyjechała do Polski specjalnie na festiwal w Sopocie. Najpierw wykonała swój wielki hit "Malovaný džbánku", a potem... obserwowała Seweryna Krajewskiego na scenie, a jej serce zabiło mocniej. Po latach opowiedziała o tym w najnowszej książce swojej przyjaciółki, Maryli Rodowicz "Królowa jest tylko jedna".
- Na jednym z sopockich festiwali bardzo z Marylą poszalałyśmy. Jak zwykle po koncercie w hotelu zakwitło nocne życie. Bawiłyśmy się, popijałyśmy dobre winko, a ja wciąż marzyłam o Sewerynie Krajewskim, który bardzo mi się podobał. To było mocne uczucie - zwierzyła się Helena.
Jej słowa potwierdza sama Maryla, która przez całą noc musiała wysłuchiwać westchnień do Seweryna i sama opowiedzieć Helenie wszystko, co wie na jego temat.
- Chyba zakochała się w Sewerynie. Kazała mi opowiadać o nim bez końca, mówiła, że jest pod ogromnym wrażeniem jego talentu i urody - wspomina Maryla.
Ale gdy w końcu doszło do spotkania Heleny z Sewerynem, entuzjazm wokalistki szybko zgasł. Okazało się, że jest odporny na jej wdzięki, a nawet w ogóle nie zwraca na nią uwagi. Vondráčková szybko musiała pogodzić się z porażką, zwłaszcza że Seweryn miał już wtedy żonę.
- Seweryn jest bardzo nieśmiałym facetem. Nie wykorzystał szansy, że taka laska się w nim kochała! - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Maryla Rodowicz.
A to mogłaby być taka piękna polsko-czeska miłość!
Zobacz: Metamorfoza Małgorzaty Kożuchowskiej. Z wiekiem coraz młodsza? [GALERIA]