Czerwone Gitary to jeden z najważniejszych zespołów w historii polskiej muzyki. Twórczość grupy od dekad cieszy się uwielbieniem fanów, a ich przeboje, takie jak „Tak bardzo się starałem”, „Anna Maria” czy „Nie zadzieraj nosa”, wpisały się na stałe w kanon polskiej muzyki rozrywkowej. Jednak historia Czerwonych Gitar to nie tylko muzyka. To także opowieść o ambicjach, rywalizacji i sile przetrwania.
Narodziny legendy i pierwsze pęknięcia w Czerwonych Gitarach
Zespół Czerwone Gitary powstał w 1965 roku z inicjatywy Jerzego Koseli. Dołączyli do niego Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Jerzy Skrzypczyk i Henryk Zomerski. Decyzja o nawiązaniu współpracy zapadła 3 stycznia 1965, w godzinach okołopołudniowych w gdańskiej kawiarni Cristal. Pod koniec 1965 roku Henryka Zomerskiego, który ukrywał się przed wojskiem, zastąpił Seweryn Krajewski. Młodzi muzycy szybko zdobyli serca publiczności, stając się polskim odpowiednikiem The Beatles. Początki grupy były pełne entuzjazmu i wzajemnego wsparcia, szybko pojawiły się pierwsze rysy na ich współpracy.
Do pierwszego rozłamu w zespole doszło w 1967 roku, kiedy to „na wyraźną prośbę Klenczona”, jak to potem ujął Krajewski, z zespołem pożegnał się Jerzy Kosela – pomysłodawca i inicjator powstania grupy.
Czerwone Gitary wymyślił i zorganizował Jerzy Kosela, wyautowany potem przez Krzyśka Klenczona, o którego przyjście sam najbardziej zabiegał
– wspominał Marek Karewicz w książce „Big bit”. Seweryn Krajewski wyjaśniał potem w jednej z rozmów, że Kosela odstawał mocno od poziomu pozostałych członków Czerwonych Gitar, jeśli chodziło o umiejętności wokalne i instrumentalne.
Był natomiast dobrym organizatorem. Problem polegał na tym, że koniecznie chciał grać i śpiewać
– wspominał Krajewski.
Kolejne dwa lata historii zespołu to było pasmo sukcesów. W tym czasie powstały jedne z największych hitów zespołu, muzycy nieustannie koncertowali, a przed rozhisteryzowanymi fankami musieli barykadować się w garderobach. Za zamkniętymi drzwiami zaczęły jednak pojawiać się coraz większe zgrzyty pomiędzy charyzmatycznymi członkami zespołu – Klenczonem i Krajewskim. Różnice artystyczne oraz odmienne podejście do pracy zaczęły generować napięcia. Klenczon chciał wprowadzać więcej rockowych brzmień, podczas gdy Krajewski preferował melodyjne ballady, które podobały się szerszej publiczności. Ich spór o kierunek artystyczny był jednym z powodów, dla których Klenczon w 1970 roku zdecydował się opuścić Czerwone Gitary. Nastąpiło to po słynnym głosowaniu, w którym wszyscy koledzy opowiedzieli się za Krajewskim.
Nie przegap: Romans Krajewskiego z wielką gwiazdą rozgrzewał opinię publiczną do czerwoności. Plotki wymknęły się spod kontroli
Odejście Klenczona - rozłam, którego nie dało się uniknąć
Odejście Krzysztofa Klenczona było jednym z największych ciosów dla zespołu. Choć oficjalnie mówiło się o „rozstaniu w zgodzie”, kulisy tej decyzji były bardziej skomplikowane. Klenczon miał poczucie, że jego pomysły nie są wystarczająco doceniane, a dominacja Krajewskiego w zespole tłumiła jego twórczy potencjał. W wywiadach po latach przyznawał, że czuł się zmuszony do odejścia, by móc realizować swoje artystyczne ambicje. Pozostałym członkom grupy, a zwłaszcza Sewerynowi Krajewskiemu, trudno było wypełnić pustkę po Klenczonie. Wprawdzie zespół nadal tworzył hity, jednak atmosfera wewnątrz grupy już nigdy nie była taka sama.
Dominacja Krajewskiego i kolejne napięcia
Po odejściu Klenczona to Seweryn Krajewski stał się niekwestionowanym liderem Czerwonych Gitar. To właśnie on odpowiadał za większość największych przebojów zespołu, takich jak „Ciągle pada” czy „Niebo z moich stron”. Jednak jego silna pozycja i dominacja nad resztą członków grupy nie pozostały bez konsekwencji. W latach 80. coraz częściej dochodziło do sporów między Krajewskim a pozostałymi muzykami. Wielu z nich miało poczucie, że ich wkład w twórczość grupy jest marginalizowany. Niektórzy oskarżali Krajewskiego o autorytaryzm, co prowadziło do kolejnych napięć i zmian w składzie. Kulminacją tych konfliktów było odejście samego Krajewskiego z zespołu w 1997 roku. Choć oficjalnie ogłosił, że chce skupić się na solowej karierze, wiele źródeł sugeruje, że powodem była narastająca frustracja i brak porozumienia z resztą grupy.
Zobacz też: Nowa piosenka Seweryna Krajewskiego wywołała skrajne emocje! Przykro się na to patrzy
Nowe rozdanie, stare problemy i... wojna o dziedzictwo Czerwonych Gitar
Po odejściu Krajewskiego Czerwone Gitary próbowały odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Do zespołu dołączyli nowi muzycy, a liderem został Bernard Dornowski, jeden z założycieli grupy. Jednak mimo wysiłków, trudno było dorównać sukcesom z lat świetności. W kolejnych latach zespół przeszedł jeszcze wiele zmian personalnych. Niektóre z nich wynikały z naturalnych przyczyn, takich jak upływ czasu i problemy zdrowotne muzyków. Jednak inne były efektem wewnętrznych sporów.
Jednym z najbardziej sensacyjnych momentów w historii zespołu była publiczna wymiana zdań między Sewerynem Krajewskim a Bernardem Dornowskim. Krajewski, który odszedł z grupy, wielokrotnie krytykował decyzje swoich byłych kolegów. Dornowski z kolei sugerował, że Krajewski „zostawił” zespół w trudnym momencie, a jego późniejsze komentarze były niepotrzebnym atakiem na grupę, która starała się kontynuować działalność. Krajewski zdecydował się w końcu na dość drastyczny krok, próbując sądownie zastrzec nazwę zespołu -
Niestety, na wniosek Seweryna Krajewskiego Sąd uznał, że bez jego zgody koledzy nie mogą używać nazwy "Czerwone Gitary". Doprowadziło to do częściowego zawieszenia pracy Zespołu. Po rozpatrzeniu sprawy, Sąd Rejonowy w Warszawie odrzucił wniosek S. Krajewskiego i prawomocnym wyrokiem orzekł, że prawa do nazwy pozostają przy istniejącym Zespole
– informował zespół na swojej stronie. Co ciekawe w kilka lat później Krajewski i Dornowski wspólnie apelowali do Jerzego Skrzypczyka o zaprzestawanie używania nazwy zespołu. Ten jednak nie przychylił się do ich prośby. Zespół pod wodzą Skrzypczyka koncertuje do dziś.