Pan Tadeusz od razu zaprasza nas do swojego gabinetu i w mroźny dzień proponuje gorącą herbatę z sokiem malinowym. Pokój, choć niewielki, robi ogromne wrażenie. Jest półokrągły i ma ogromne okna.
- Tutaj piszę swoje teksty, obecnie pracuję nad nowym projektem - mówi Tadeusz Drozda. - To piękne otoczenie wpływa na mnie bardzo kojąco i pozwala skupić się na najważniejszym.
Z gabinetu przechodzimy do przestronnego salonu. Stoją w nim piękne stylowe meble i najważniejsza rzecz - masujący fotel. Pan Tadeusz, gdy latem przesadzi z pracą w ogródku, leczy w nim obolałe mięśnie.
- Kiedy go kupowałem, strasznie mi się podobał, po za tym ma bardzo dobrą funkcję masażu - opowiada satyryk.
Pod ścianą znajduje się piękny kominek, obok leżą porąbane szczapy drewna.
- Kominek dodaje specyficznego klimatu naszym rodzinnym spotkaniom, wnosi do domu niesamowitą i niepowtarzalną atmosferę - zapewnia.
Dalej wchodzimy do pokoju ze starym piecem kaflowym, w powietrzu wciąż czuć minione święta. Przystrojony jodłą stolik, na którym leży opłatek, stoi w centralnym miejscu pokoju. Potem jest kuchnia, z której wchodzi się do przestronnej jadalni. Do biesiadowania zaprasza wielki stół nakryty białym obrusem. Na ścianie zasuszone wiązanki warzyw: czosnek, papryka, cebula, na półkach ładnie oprawione rodzinne fotografie.
- To przy tym stole testowałem przepisy do swojej książki kucharskiej, dopieszczałem, nadawałem ostatnie szlify potrawom, wszystkiego musiałem spróbować. Ludzie to docenili, bo książka sprzedała się w całym nakładzie - cieszy się dumny autor.
Niestety, nie mogliśmy zostać dłużej w gościnnych progach pana Tadeusza, ale z sympatycznym gospodarzem spotkamy się pewnie jeszcze nieraz.