- Pamiętają państwo pierwsze spotkanie?
Justyna Sieńczyłło: - Tak. Poznaliśmy się na planie serialu "Szaleństwa panny Ewy". Ale... ja miałam wtedy zaledwie 13 lat. Emilian był już prawie trzydziestolatkiem, czyli dla mnie dorosłym facetem. On mnie zauważył i do dziś upiera się, że zapamiętał moje oczy. Drugi raz spotkaliśmy się już po 10 latach w sztuce "Na szkle malowane", reżyserowanej przez Krystynę Jandę. Podczas prób coś już zaiskrzyło.
Emilian Kamiński: - Oj, tak. To było jak strzała Amora. W czasie jednej z prób zrobiliśmy sobie przerwę. Oparliśmy się o parapet i patrzyliśmy przez okno na park Skaryszewski, potem spojrzeliśmy się na siebie i nastąpił taki elektryzujący przepływ energii. Oboje poczuliśmy go w tym samym momencie i już wiedziałem, że coś ładnego z tego będzie. Później już wszystko potoczyło się samo.
- Jest pani 16 lat młodsza od męża. Różnica wieku w ogóle nie miała znaczenia?
J.S: - To był dla mnie wyjątkowy mężczyzna, utalentowany aktor i cudowny człowiek. Zresztą w miłości wiek nie ma większego znaczenia.
E.K: - Ja znalazłem w Justynce prawdziwą partnerkę na życie. To szczególna dziewczyna o wielkim sercu, najlepszym, jakie znam.
- A kiedy zapadła decyzja o ślubie?
J.S: - Na ślub zdecydowaliśmy się po dwóch latach znajomości. Wcześniej zamieszkaliśmy ze sobą, żeby sprawdzić się w codziennym życiu i udowodnić rodzinie, że jest to przemyślana decyzja.
- To był niecodzienny ślub...
J.S: - Tak, ale nie dlatego, że były fajerwerki. Uroczystość była bardzo skromna, tylko dla najbliższych. Ślub odbył się w ogrodzie w naszym domu. Sama przygotowałam niemal wszystkie potrawy, podawałam. Tańczyliśmy w basenie i na trawie, boso do białego rana. Tego nie da się zapomnieć.
- Stworzyli państwo zupełnie od podstaw teatr Kamienica. Czy wspólna praca, jeszcze bardziej was zbliżyła?
E.K: - Na pewno. To było bardzo ciężkie 8 lat wspólnej walki o to, by teatr Kamienica powstał. Na naszych oczach wyrósł teatr, o którym widzowie mówią piękny. I chociaż obecnie nasze życie wcale nie jest łatwe, to niczego nie żałujemy i wiemy, że mamy w sobie nawzajem wsparcie.
J.S: - Od 8 lat teatr to nasze życie. Często zdarza się, że spędzamy tu cały dzień. Emilian często noce. I mimo że rzadko się widzimy i mamy dla siebie mało czasu, to łączy nas pasja. Kiedy już mamy chwilę tylko dla siebie, to nie możemy się nagadać. Wciąż coś się dzieje, cały czas jesteśmy w ruchu, ale lubimy też pomilczeć ze sobą
- Jest pan reżyserem wielu sztuk, w których występuje pana żona. Jak się państwu pracuje na scenie? Nie dochodzi do awantur?
E. K: - Justysia gra tylko w dwóch spektaklach, to nie jest dużo. A w pracy... oj, zdarzają się spory. To aktorka waleczna, czasem jednak okazuje się, że ma rację (śmiech). Ale tak to już w tym fachu jest, że z takiej spontaniczności wychodzą dobre rzeczy i nie jest nudno na próbach.
J.S: - Często się sprzeczamy, ale zaraz dochodzimy do kompromisu. Tak to z nami jest, najpierw się unosimy i krzyczymy na siebie, a za chwilę się godzimy.
- Jesteście więc udanym małżeń-stwem. Z perspektywy czasu co waszym zdaniem jest najważniejsze w związku?
J.S: - Podstawą jest przyjaźń. My jesteśmy dobrymi kumplami!
E.K: - Tak, przyjaźń jest bardzo ważna. Ja widzę tyle związków, gdzie miłość czy namiętność już wygasła i pojawia się rywalizacja. Zamiast domowego pokoju jest mała wojna domowa. Tak się dzieje, kiedy nie ma przyjaźni. Ja uwielbiam wracać do domu, bo wiem, że czeka tam na mnie ukochana kobieta, synowie. I nawet jeżeli wracam w nocy, to wystarczy mi, że się na chwilę do nich przytulę.
Justyna Sieńczyłło i Emilian Kamiński
Ona: aktorka teatralna, musicalowa i telewizyjna. Jest mamą 13-letniego Kajetana i 7-letniego Cypriana.
On: aktor, reżyser teatralny, wokalista i pisarz. Pomysłodawca i twórca warszawskiego teatru Kamienica, który prowadzi wraz z małżonką