- Co robicie z Kubą Wojewódzkim (46 l.), aby od świtu być w tak dobrej formie?
- Żaden z nas nie pije kawy. To nasz wspólny program działa na nas stymulująco i pobudzająco. To taki dwugodzinny euforyczny haj, którego doświadczamy wspólnie. Wychodzi na to, że polskie realia, którymi karmimy się co rano to, najlepszy afrodyzjak dla mózgu.
- Z Kubą to przyjaźń? Spotykacie się poza anteną?
- W sensie zawodowym jesteśmy w stałym związku od 7 lat. Przez ten czas naszą relacją wstrząsnęły wszystkie możliwe stany emocjonalne. Był czas, że rozstawaliśmy się rzadko, był i taki, że nie mogliśmy na siebie patrzeć. Były wspólne wzloty i upadki, zdrady, zazdrości, komplementy, pretensje, a w okresach kryzysu zdarzały się permanentnie udawane orgazmy.
Nasi słuchacze oczekują od nas codziennie dobrego radiowego show. Ilość naszych telefonów do siebie nie ma z tym nic wspólnego.
- Rywalizujecie?
- W radiu każdy z nas zna swoje miejsce i poza nim też. Przez dwie godziny, od 8 do 10, w trakcie audycji jesteśmy dwugłowym monstrum, a po 10 dwójką kompletnie różnych facetów, i właśnie ze względu na te kolosalne różnice rywalizacja jest niedorzeczna.
Domysły, że zazdroszczę mu ferrari, oglądalności i polotu, rodzą się w głowach osób, których świat sprowadza się do takich właśnie wartości. To o nich codziennie jest nasza audycja.
Tak szczerze, to ostatnio zazdrościłem Kubie naprawdę fajnych dżinsów, a szczególnie ich rozmiaru.