- Pamięta pani swoją pierwszą Gwiazdkę z dzieciństwa?
- Pamiętam tę, kiedy miałam 6 lat - dużą choinkę i zabawę z moim starszym bratem. Na choince wisiały lampki. Brat wykręcał jedną z żarówek, a ja musiałam zgadywać, którą wykręci, bo inaczej czegoś nie dostanę. Pamiętam też smutne Gwiazdki w czasach okupacji. Pamiętam pierwszą Gwiazdkę po powrocie do zburzonej Warszawy z gałązką zamiast choinki i dwoma świeczkami wśród tego, co ocalało z naszego domu na Mokotowie. Kolejna zapamiętana przeze mnie Wigilia to ta, którą spędziłam już z moją małą półroczną córką. Zapamiętałam, jak wyciągała rączki do bombek, chcąc je złapać. Potem przyszła kolejna bardzo smutna Wigilia w stanie wojennym, bo w przededniu aresztowano mojego męża, z którym działaliśmy w podziemnym wydawnictwie. Wiele Wigilii niekoniecznie z dzieciństwa pozostało mi w pamięci.
- Jakie zwyczaje kultywowało się w pani domu rodzinnym?
- Moja rodzina pochodziła z Łodzi, ja się tam urodziłam, ale dorastałam w Warszawie. Dom prowadziła babcia, bo tata zginął w obozie w Oświęcimiu i mama musiała pracować, aby nas utrzymać. Babcia kultywowała zwyczaje łódzkie. Według nich na Wigilii nie było czerwonego barszczu, tylko zupa grzybowa. Babcia nauczyła mnie, a ja swoją córkę i również swoich przyjaciół przygotowywania wigilijnego specjału, jakim była sałatka śledziowa na gorąco.
- Jaki wymiar duchowy ma dla pani Boże Narodzenie?
- Boże Narodzenie to, jak sama nazwa wskazuje, coś nowego, coś, co się zaczyna. Poczyna się Dzieciątko, to nadzieja na nowe życie, na coś lepszego. W tym dniu nie myśli się jeszcze o ukrzyżowaniu, o tym, co je czeka. Miałam szczęście, że byłam w miejscu urodzenia Pana Jezusa w Betlejem, dotykałam tego miejsca. Wraz z naszym przewodnikiem księdzem Kaziem Orzechowskim i grupą przyjaciół aktorów odśpiewaliśmy kolędy, choć było lato. Zwiedzanie tych miejsc było wspaniałe. Teraz, gdy słucham ewangelii, widzę oczami wyobraźni, gdzie co jest, wiem, że te miejsca naprawdę są.
- Nie przeszkadza pani, że święta bardzo się skomercjalizowały?
- Oczywiście, że tak. Zbyt dużą wagę przywiązuje się do prezentów, a nie do tego, że się spotykamy przy stole, rozmawiamy. W moim domu zawsze najstarsza osoba w rodzinie, czyli babcia, brała opłatek i składała życzenia. Kiedy babcia odeszła, robiła to mama, po mamie przyszła kolej na mnie. To ja biorę opłatek i składam życzenia.
- Jaka refleksja towarzyszy pani podczas świąt?
- Wigilia jest dniem, kiedy podsumowuję pewne sprawy. Nie robię takiego bilansu w Nowy Rok, ale właśnie w Wigilię. Cieszę się, że w kręgu bliskich i zaprzyjaźnionych osób udało nam się dotrwać do tego roku. Zależy mi, by być zdrową, żeby moi wnukowie robili to, co ich interesuje, żeby żyli ciekawie i nie gonili za pieniędzmi, żeby pamiętali babcię żartobliwą i ją wspominali.
- Nie da się jednak uniknąć rozmyślań o tych, którzy odeszli...
- Odchodzą ci wspaniali. Pan Bóg najwyraźniej chce być ze wspaniałymi ludźmi. W życiu najważniejsza jest miłość i przyzwoitość. Z miłości można wiele wybaczyć, ale jeśli człowiek zachowuje się nieprzyzwoicie, powinien mieć wyrzuty sumienia. Bóg dał nam różne talenty, ale trzeba je wypełnić i samemu odrobić lekcję. Staram się to robić. Mogę przekazywać swoją popularność na różne akcje charytatywne. Łatwiej jest mi zbierać datki niż innym, staram się więc te zadane talenty wypełniać i odrabiać lekcje.
Sałatka śledziowa na ciepło:
Ugotować ziemniaki w mundurkach, obrać, pokroić w kostkę
Dodać do tego pokrojone w kostkę ogórki kiszone, jabłko i śledziowe płaty pokrojone w paseczki
Doprawić wedle smaku, najlepiej nie solić, tylko lekko popieprzyć
Wymieszać składniki
Przełożyć do naczynia, dodać oleju i zapiec
Sałatka jest gotowa, gdy na jej wierzchu zrobi się skorupka